sobota, 27 grudnia 2014

Od Sihiri-cz. II

Położyłam się na twardej ziemi. Czułam zmęczenie jak i ból. To był jeden z gorszych dni. Jednak musiałam o siebie dbać. Musiałam położyć się spać. Mines podszedł do mnie i legł obok
-Ani mi się waż-warknęłam podenerwowana
-A czy ja ci coś robię?-uniósł brew
-Wystarczy, że jesteś. Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju
-Przepraszam bardzo, ale gdyby nie ja leżałabyś tam martwa, a Furia nadal by szalała.
-Może leżałabym martwa, ale Furia pognałaby w inne miejsce
-Jesteś podenerwowana-powiedział jakby czule
-A dziwisz się. Właśnie się rozdwoiłam i prawie zostałam zabita!
-Sina-powiedział
-Nie nazywaj mnie tak!
-A jak. Pełne imię, nazwisko, data urodzenia itp.
-A żebyś wiedział-powiedziałam. Męczyło mnie to wszystko.
-A więc Sihiro Asterio z watahy pochodzącej na północ stąd, urodzona 24 kwietnia, cztery lata temu..-zaczął
-Dobra mów Sina! Ale chodźmy spać.
-Dobranoc. Sino-czułam uśmiech na jego pysku
-Życzę koszmarów-powiedziałam i zasnęłam. Czułam jak wspomnienia wracały. Chwile szczęścia, zawodu, choroby, miłości. Wszystko jakby się we mnie odradzało. A to tylko dlatego że pojawił się mój ex i zaczął mnie nazywać tak jak kiedyś. Byłam naprawdę głupia. Teraz już wiem. Wiem czego nie wiem...
~~~~~~

,,Widziałam łąkę. obok mnie stał Mines. A raczej upadał. Krwawił. Jego sierść była aż brunatna od krwi. Naprzeciwko, we mgle coś się ruszało. Zbliżało się. Wydawało dziwny pisk. Nagle skoczyło na nas. Nie zdążyłam zobaczyć co to było."

 Obudziłam się gwałtownie. Mines'a już nie było. Wyczołgałam się z jamy na którą wczoraj natrafiliśmy i zobaczyłam jak coś robi
-Sina? Witaj. Zrobiłem ci śniadanie
-Nie jestem głodna.
-Naprawdę? Nie pokusiś się nawet na królika z miętą. To przecież twój ulubiony przysmak
-Może trochę zjem-uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam i zaczęłam jeść danie.
-W nocy miałaś gorączkę. A przy okazji gdy spałaś opatrzyłem ci rany z wczorajszej szarpaniny
-A no tak, wczoraj. Eh..Dzięki. Jak dokończę pójdziemy zobaczyć te zgliszcza.
-Jasne-uśmiechnął się mizernie
-A ty nie jesteś głodny?-spytałam się go
-Nie, ale dzięki za troskę
-Nie troszczę się o ciebie. Jestem autorytetem. Musze być miła
- Autorytet? I to dlatego włóczysz się po krzakach ze swoją miłością?-spytał szarmancko
-Byłą. Czas przeszły. Nie zapominaj o tym. To było i nigdy już nie będzie
-Kto wie-powiedział i starał się uroczo unieść brew robiąc słodką minę
-Dobre karty do złej gry? Hm?
-Nie ważne. Jak zjesz to chodźmy
-Właściwie już zjadałam. Nie jestem głodna
-Ale na taką wyglądasz. Jesteś strasznie chuda
-Wolę być chuda niż gruba i nie móc się ruszyć!
-No dobra. To idziemy?
-Jasne-wstałam i dołączyłam do niego
~~~~
Szliśmy już chwilę. Po jakimś czasie dotarliśmy do ruin. Wszystko było spalone. Przeszukaliśmy teren ale nic nie znaleźliśmy.
-Jak myślisz gdzie może być?-spytał się mnie basior
-Nie wiem, ale jeśli..
-Co jeśli?-dopytywał się mnie
-Mogła udać się na poszukiwania innych osad aby i je zniszczyć. To jest właśnie ona. Zabija ludzi i wszystko co staje jej na drodze.
-Czyli brak pomysłów gdzie jest-lekko się zasmucił
-Chyba mam jeden. Chodź za mną-powiedziałam i pognaliśmy na przód....


C.D.N.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz