Szłam przez polanę, chciałam w końcu uwolnić się od tych obowiązków, przecież wkrótce święta. Te przygotowanie pewnie będą trwały wiecznie! Chociaż lubię święta, ale całe szczęście, że spiżarnia pełna. Wciąż dochodzę po moim wypadku przy wodospadzie. Na dole było płytko, a ja skoczyłam. Ale, żyje się raz! Nie chciało mi się dalej iść, więc przycupnęłam na skale i popatrzyłam się w niebo. Chmury są... W końcu zima! Ja w sumie jestem jak dziecko, nie mogłam się tych świąt doczekać, lubię się bawić, normalnie dziecko! I tak lubię siebie taką, jaką jestem.
Tak myśląc o życiu, nie zauważyłam, jak położyłam się na skale. Mruczałam pod nosem sama do siebie, tak, jakby ktoś był obok mnie. I był, usłyszałam tylko delikatny szmer, po czym odwróciłam się gwałtownie, a tam zobaczyłam basiora o ciemnym kolorze futra, i czerwonych jak dwa rubiny oczach.
- Ktoś ty? - Wstałam na równe nogi przerażona, z przestraszonym wyrazem pyska.
(Sang?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz