piątek, 26 grudnia 2014

Od Sihiri- cz. I

Coraz to więcej kropli spadało na ziemię lecząc suchą glebę. Iglaste drzewa ledwo co chroniły mnie przed deszczem. Spoglądałam w niebo czekając na zbawienie. Nie lubiłam gdy zaczynało padać. Było wtedy lżej rośliną, ale nie mnie. Po raz kolejny otrzepałam mokrą sierść. Niebieska grzywka opadała na równie błękitne oczy, a łapy bolały z ilości przebytych kilometrów. Rozglądałam się szukając ukojenia. Nie dość, że padało to zbliżał się zmrok. Nagle zobaczyłam małą norę. W sam raz. Wykorzystałam ostatki sił aby wczołgać się do niej. W środku miała ona większą powierzchnie. Mogłam wstać. Jednak wykonałam tylko kilka kroków. Upadłam na twarde podłoże. Pod błękitnymi skarpetkami, na puszkach pod łapami miałam głębokie, krwawiące rany. Kręciło mi się w głowie. Mokre powieki zamknęły się na chwile. Tylko kilka sekund. Przecież nic mi się nie stanie....
Tak myślałam. Jenak po chwili usnęłam...

,,Było tu ciemno. Las. Otaczały go góry, a ze wszelkich stron było słychać jęki. W oddali coś się błyskało. Podchodziłam do tego. Ukazywała mi się wioska. Była tam jakaś biesiada. Na środku paliło się ognisko. Zdziwiłam się lekko. Wioska była jakby z ubiegłego wieku. Stały tam drewniane domy. Jedynie dachy były z blachy, a okna ze szkła. Muzyka. O tak. Muzyka grała. Ludzie śpiewali. Widok był cudowny. Aż chciałabym podejść...Nagle zobaczyłam przemykający cień. Potem kilka domów zaczęło się palić. Ludzie panikowali. Ktoś porywał dzieci. Stałam w krzakach i patrzyłam co się dzieje. Dopiero gdy ten co to wszystko wywołał stanął z ciałem martwego dziecka przy ognisku zobaczyłam kto to był. Cofnęłam się o kilka kroków. Moje serce waliło z przerażenia. Wilk posłał w moją stronę okropne, zabójcze spojrzenie. Nie mogłam uwierzyć. To byłam ja. Ja, którą ogarnęła furia. Rzucałam ciałami na wszystkie strony. Ktoś strzelił mi nawet w serce. Jednak żyłam. Poczułam ból chociaż trafił furie. A Furia? Nadal szalała. Chociaż powinna być martwa nadal snuła spustoszenie. Wybiegłam i skoczyłam na nią. Szarpałyśmy się. Nagle zobaczyłam drugiego wilka. Nie zdążyłam jednak odgadnąć kto to był..."

Obudziłam się. Moje źrenice były zmniejszone, a sierść choć sucha to i tak wilgotna. Wyczołgałam się z jamy. Musiałam jakoś odreagować na ten sen. Byłam oblepiona więc postanowiłam znaleźć jakieś jeziorko aby móc się wykąpać. Chwilę go szukałam ale w końcu udało mi się. Nie myślałam dużo. Weszłam do wody. Była zimna i orzeźwiająca. Musiałam wsiąść kąpiel. Od czasu rozpoczęcia mojej podróży nie robiłam jeszcze tego. Jednak im dłużej się kąpałam tym dłużej czułam czyjś wzrok na sobie. Wyszłam z wody i położyłam się. Wyjęłam z torby kilka kawałków suszonego mięsa i zabrałam się za śniadanie. Byłam głodna. Od dawna nie jadłam. Miało być tak fajnie. Jednak usłyszałam jak ktoś stanął na gałązkę. Automatycznie wstałam. Nikogo nie widziałam. Nagle poczułam czyjś oddech na karku. Odwróciłam się i nie wierzyłam własnym oczom. Przede mną stanął wysportowany basior. Od razu poznałam ten pysk

-Mines?-spytałam niepewnie
-A kto inny. Zmieniłaś się. Na początku cię nie poznałem
-A ty? Jesteś teraz..
-Bardziej dojrzały?-dokończył za mnie
-Można tak powiedzieć.
-Heh. Jak ci się powodzi?-spytał
-Dobrze, ale
-Ale co?
-Coś ty taki ciekawski?
-Ja taki zawsze byłem-pokazał swój śnieżnobiały uśmiech
-Śpieszę się-powiedziałam
-Pójdę z tobą-zaproponował
-Nie wiem czy musisz-zaśmiałam się
-Więc idę-powiedział
-To ruszamy dupy. Czuję coś dziwnego -powiedziałam
-Może to dlatego, ze spotkałaś swojego ex?
-Mines! Chyba jednak się nie zmieniłeś
-Chcę tylko rozluźnić atmosferę-powiedział. Ruszyłam, aby szybciej dotrzeć na miejsce. Jednak łapy zbyt mnie bolały. Położyłam się
-Coś się dzieje?-spytał
-Nie nic.
-Daj obejrzę ci łapy
-Nie trzeba!
-Sihiri!
-No dobra-pokazałam mu łapy. Znowu użył tych swoich mocy
-Widzisz. Mogłaś na trwale się okaleczyć
-No to dobrze, że masz moc medycyny-zaśmiałam się i wstałam z pomocą basiora.
-Podeprzyj się o mnie-powiedział
-No dobrze-powiedziałam. Dalej szliśmy chwilę w ciszy. Od czasu do czasu wiatr gwizdał głośno lub jakiś ptak śpiewał. Po jakimś czasie mogłam iść sama. Basior jednak trzymał się blisko. Czułam się nieswojo, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Szliśmy bez przerwy do wieczora.
-Może odpoczniemy?-spytał
-A co zmęczony?-odparłam
-Nie, ale jest już ciemno, a nawet własnego nosa nie zobaczysz.
-Jest niebieski. Rozpoznam go-zaśmiałam się
-Siadaj-powiedział i skinął głową
-Pójdę się jeszcze przejść-powiedziałam
-Skoro chcesz-powiedział i położył się, a ja ruszyłam dalej...
~~~~~~~~~~~~
Nagle głowa zaczęła mi pękać.  Zobaczyłam wioskę. Taką jak w śnie. Nagle z krzaków wyszło dziecko. Nie panowałam nad sobą, ale nie wiedziałam o co chodzi. Upadłam. Koło mnie stała teraz Furia. Nic nie rozumiałam. Zwykle byłam opętana. Teraz ona jakby "wyszła ze mnie"
-Do zobaczenie-powiedziała tylko i pobiegła w stronę wioski po drodze zabijając dziecko. Wstałam i pobiegłam za nią. Zatrzymałam się w zaroślach. Domy płonęły. Wszystko było jak w moim śnie. Przepowiednia... Zrobiłam to co wtedy. Skoczyłam na Furie(Furia- imię). Zaczęłyśmy się szarpać. Ugryzła mnie w łapę. Wtedy od niej odskoczyłam. Leżałam na ziemi. A ta zaczęła do mnie podchodzić. Z pyska ciekła jej brunatna krew. Nagle ktoś obalił ją na ziemie. Wilk ze snu-Mines? Przybiegł za mną. Razem z nim rzuciłam się na postrzeloną. Nagle zniknęła. Pojawiła się na dachu po czym wyparowała. Opadłam na ziemie. Moje serce jakby krwawiło, jakby ktoś miażdżył je od środka
-Dale! Musimy uciekać!-krzyczał Mines. Jednak nic nie słyszałam. Dźwięki były stłumione. Pobiegłam za nim. Musieliśmy ukryć się przed ogniem. 
-Następnego dnia będziemy musieli sprawdzić ciała. Zapewne nikt nie przeżył. Tymczasem schowajmy się-powiedziałam. Mines znalazł jakieś dogodne, chodź ciasne miejsce gdzie mogliśmy pójść spać...


C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz