Uświadomiłem sobie jak szybko jestem członkiem i zarazem jednością tego klanu.Szum starych drzew o grubej korze i licznych owocach pokrytych lekkim białym puchem.W głębi byłem podekscytowany ,ale jednak nie aż tak bardzo.Co kilka metrów wzmagała się woń moczu Basiora oznaczająca jego panowanie ,jednak mocz nie był tak wyraźny co świadczyło o starej dacie tego terenu.
Przypadło mi stanowisko Straży Nocnej.Liczyłem na jakieś bardziej spokojne stanowisko...Może urzędowe?/Magiczne....I od razu przemoc do głowy wbija niesamowity napływ adrenaliny szybkie decyzje.....Nie! lepiej nie...
/Tym razem udało się przezwyciężyć tą drugą stronę /
Gwałtowny zawrót ,Ostry zryw,Adrenalina,Bieg....
The time will come when you will have to rise
Above the best and prove yourself, your spirit never dies.
Farewell, I've gone, to take my throne above
don't weep for me, cause this will be the labor of my love.
All systems gone, the sun hasn't died
Deep in my bones, straight from inside
I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my system blow....
I jestem na Klifie pośród drzew..
<Ktoś??>
środa, 31 grudnia 2014
wtorek, 30 grudnia 2014
Od Azzai C.D Sihir
- Nie ma za co. - Uśmiechnąłem się do wadery. Całą drogę szedłem za nią, nic się nie odzywając, ale w końcu rzekłem. - Jesteś głodna?
- Nie, jak na razie to nie. - Odparła
- Jeśli chcesz to mogę coś przynieść.
- Jak chcesz. - Położyła się na ziemi obok jeziora. Ja pobiegłem "na zające". Jak dotarłem na łąkę, gdzie dużo ich było, około 15 osobników. Zakradłem się cicho, i złapałem jednego, którego po chwili zabiłem. Wziąłem zdobycz do pyska po czym szybko pobiegłem do Sihir. Położyłem zająca obok jej głowy i powiedziałem:
- Chcesz?
<<Sihir?>>
- Nie, jak na razie to nie. - Odparła
- Jeśli chcesz to mogę coś przynieść.
- Jak chcesz. - Położyła się na ziemi obok jeziora. Ja pobiegłem "na zające". Jak dotarłem na łąkę, gdzie dużo ich było, około 15 osobników. Zakradłem się cicho, i złapałem jednego, którego po chwili zabiłem. Wziąłem zdobycz do pyska po czym szybko pobiegłem do Sihir. Położyłem zająca obok jej głowy i powiedziałem:
- Chcesz?
<<Sihir?>>
Od Villag C.D Itami
- Jak cie zwą? - Uśmiechnęłam się, nie będę ponura, bo po co, prawie zawsze taka jestem.
- Itami. - Też się uśmiechną, ale prawie niezauważalnie.
- Co chcesz najpierw zwiedzić?
- A co proponujesz?
- Moim ulubionym miejscem jest las dusz, ale nie polecam tam przebywać. - Odparłam
- Dlaczego? - Spytał
- Tam zazwyczaj rozmawia się z duchami, jeśli nie masz takiej zdolności jak rozmawianie z nimi, to po prostu cie opętają.
- Już mam jednego. - Mruknął
- Ja też, ale rzadko wychodzi. - Mój chód zmienił się po chwili w równy kłus, basior też przyśpieszył.
- A jakie jest twoje drugie ulubione miejsce. - Dorównał mi kroku.
- Imardin. - Uśmiechnęłam się (znowu xd)
- A co tam jest takiego ciekawego? - Spojrzał na mnie kontem oka.
- Zagadki - Odparłam - a ja kocham zgadywać, chcesz się tam wybrać?
<Itami? Twoja prośba na chacie została spełniona xd>
- Itami. - Też się uśmiechną, ale prawie niezauważalnie.
- Co chcesz najpierw zwiedzić?
- A co proponujesz?
- Moim ulubionym miejscem jest las dusz, ale nie polecam tam przebywać. - Odparłam
- Dlaczego? - Spytał
- Tam zazwyczaj rozmawia się z duchami, jeśli nie masz takiej zdolności jak rozmawianie z nimi, to po prostu cie opętają.
- Już mam jednego. - Mruknął
- Ja też, ale rzadko wychodzi. - Mój chód zmienił się po chwili w równy kłus, basior też przyśpieszył.
- A jakie jest twoje drugie ulubione miejsce. - Dorównał mi kroku.
- Imardin. - Uśmiechnęłam się (znowu xd)
- A co tam jest takiego ciekawego? - Spojrzał na mnie kontem oka.
- Zagadki - Odparłam - a ja kocham zgadywać, chcesz się tam wybrać?
<Itami? Twoja prośba na chacie została spełniona xd>
Nowa wilczyca!
Imię: Shelin
II Imię: Lin
Wiek:3 wiosny, 2 lipca
Płeć: Wadera
Żywioł: Powietrze, Światło
Moce:
*Tornado
*Wtapianie się w cień
*Oślepienie światłem
*Zamiana w wiatr
*Uleczenie światłem
*Kontrolowanie światła
Bóstwa: Helios, Temida, Eol, Mojry
Hierarchia: Zielarka
Historia: Będąc dość młodą waderą straciła pamięć. Nie pamięta skąd się wzięła. Od lat wędrowała po świecie. Czasem gościła w niejednej watasze, lecz nie na długo. Najczęściej wataha w której się znajdowała z czasem się rozpadała lub zostawała napadnięta przez inną. Shelin miała przeczucie, że to przez nią i starała się zapomnieć okrutne szczegóły. Wędrując wraz z biegiem lat napotkała Down Wolf's Heart i tu została...na razie...
Charakter: Shelin jest raczej cicha, nieśmiała i najczęściej rozmarzona. Nie lubi się udzielać, boi się, że coś przez nią pójdzie nie tak, że kiedyś zostanie całkiem sama Gdyby mogła schowałaby się gdzieś na końcu świata, byleby nie zostać z samym sobą. Stara się nie tracić w oczach innych, nie chce by myślano o niej źle. Pomaga jak tylko umie, w ten sposób stara się zapomnieć o samotności. Kiedyś wymyślała wiersze dla bliskich, lecz teraz nie ma dla kogo.
Rodzina: Nie pamięta by kogoś miała...
Zauroczenie:Może ktoś...kiedyś...
Ex:-
Głos:
Upomnienia: 0.
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Od Nery C.D Sang'a
- To wytrzymasz... - Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy, po chwili zasnęłam.
-------------------
Rano, gdy się obudziłam, Sang spał około 5 metrów dalej. Wstałam, rozciągnęłam się, podeszłam do Sang'a i szarpnęłam go parę razy.
- Coś się stało? - Spytał
- Nie, ranek jest, dlatego cie budzę.
<Sang?>
-------------------
Rano, gdy się obudziłam, Sang spał około 5 metrów dalej. Wstałam, rozciągnęłam się, podeszłam do Sang'a i szarpnęłam go parę razy.
- Coś się stało? - Spytał
- Nie, ranek jest, dlatego cie budzę.
<Sang?>
Od Reiny C.D Sang'a
- Pozwalam ci. - Przysunęłam mu broń do łap. - Idziemy już wreszcie?
- Nie denerwuj się, idziemy. - Wziął broń do pyska i ruszyliśmy. Po przejściu 100 metrów odezwałam się:
- Czemu się nic nie odzywasz? - Spojrzałam na niego. Basior tylko obrócił głowę w moja stronę. - Dobra, rozumiem. - Zaśmiałam się - Ale moglibyśmy się zatrzymać...
<<Sang? Weny nie mam xd>>
- Nie denerwuj się, idziemy. - Wziął broń do pyska i ruszyliśmy. Po przejściu 100 metrów odezwałam się:
- Czemu się nic nie odzywasz? - Spojrzałam na niego. Basior tylko obrócił głowę w moja stronę. - Dobra, rozumiem. - Zaśmiałam się - Ale moglibyśmy się zatrzymać...
<<Sang? Weny nie mam xd>>
Od Nery - Cz. ||
~~We Śnie~~
"Leżałam na słońcu, metr ode mnie siedziała Sihir. Po chwili wstałam i podeszłam do niej. Ona się uśmiechnęła, a ja poczułam zimno i ból. Sihir zaczęła się śmiać, dalej nie pamiętam..."
~~Po Przebudzeniu~~
Gwałtownie otworzyłam oczy, obok mnie siedział Sur z kurczakiem w pysku.
- Proszę, śniadanie. - Wypluł kurczaka i podsuną mi pod nos. Ja tylko wpatrywałam się w niego przez chwilę, odrobinę się podniosłam, i zaczęłam jeść. On cały czas się na mnie patrzył, czułam jego wzrok na sobie. Przestałam jeść i obróciłam się na bok.
- Nie dokończysz? - Spytał.
- Nie mam ochoty. - Mruknęłam.
- Zachowujesz się jak dziecko. - Westchnął. Nic nie odpowiedziałam, co miałam powiedzieć? Że nie ma racji? Cały czas się zachowuje jak dziecko, zostało mi to, nie umiem się odzwyczaić. Z resztą, tęsknię za dziecięcymi latami, z przyjaciółmi, którzy teraz najprawdopodobniej nie żyją.
Po dość długiej chwili wstałam, już umiałam ustać i przejść się kawałek, przeszkadzały mi tylko te wszystkie bandaże, które na sobie miałam. Ściągnęłam je, teraz widać było te wszystkie nacięcia z tych krzewów. I tak nie zwracam na to uwagi, często miewa się rany...
Wyszłam z jaskini popatrzyłam na niebo i ruszyłam. Za mną biegł Surro krzycząc:
- Czekaj, a panna gdzie się wybiera?! - Znowu to słowo, "panna", mam jego dość. To już wolę Tavy, jak mnie babcia nazywała.
Odwróciłam się do niego.
- Przestań tak do mnie mówić. - Warknęłam.
- Nie podoba ci się? To zostało mi tylko Tay. - Uśmiechnął się.
- Muszę wracać, cześć. - Przewróciłam oczami. Nie chciałam wracać, ale myślałam, że pod tym pretekstem się wymknę.
- Ja cię nigdzie nie wypuszczę.
- Ty może nie, sama ucieknę! - Krzyknęłam i zaczęłam biec. Po kilkunastu metrach poczułam ból na tylnej nodze. Upadłam.
- Nie udało ci się uciec! - Dobiegł do mnie.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - Warknęłam.
- Będziesz tu tak leżeć?
- Tak! A żebyś wiedział! - Warknęłam i odwróciłam się do niego plecami.
- A więc, zostawiam cię tu samą, - Zaczął - na pastwę losu, a dziś noc ma być długa i bardzo mroźna. Ale jeśli chcesz zginąć, proszę bardzo! Nie potrzebujesz mojej pomocy.. - Znałam ja te jego sztuczki, kiedy byłam mała zawsze mnie przekonywał. Jednak chciałam mu pokazać, że się zmieniłam.
- Idź! - Warknęłam
- Ale to nie wszystko, tu jest dużo dzikich zwierząt, które mogłyby cię zjeść...
- Dobra, - Odparłam - ale do jaskini ty mnie ciągniesz. - Zaśmiałam się.
- Nie przeginaj Taylor, nie przeginaj.
- Dobra, sama wstanę. - Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam, i poszłam za nim...
- Czekaj, a panna gdzie się wybiera?! - Znowu to słowo, "panna", mam jego dość. To już wolę Tavy, jak mnie babcia nazywała.
Odwróciłam się do niego.
- Przestań tak do mnie mówić. - Warknęłam.
- Nie podoba ci się? To zostało mi tylko Tay. - Uśmiechnął się.
- Muszę wracać, cześć. - Przewróciłam oczami. Nie chciałam wracać, ale myślałam, że pod tym pretekstem się wymknę.
- Ja cię nigdzie nie wypuszczę.
- Ty może nie, sama ucieknę! - Krzyknęłam i zaczęłam biec. Po kilkunastu metrach poczułam ból na tylnej nodze. Upadłam.
- Nie udało ci się uciec! - Dobiegł do mnie.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - Warknęłam.
- Będziesz tu tak leżeć?
- Tak! A żebyś wiedział! - Warknęłam i odwróciłam się do niego plecami.
- A więc, zostawiam cię tu samą, - Zaczął - na pastwę losu, a dziś noc ma być długa i bardzo mroźna. Ale jeśli chcesz zginąć, proszę bardzo! Nie potrzebujesz mojej pomocy.. - Znałam ja te jego sztuczki, kiedy byłam mała zawsze mnie przekonywał. Jednak chciałam mu pokazać, że się zmieniłam.
- Idź! - Warknęłam
- Ale to nie wszystko, tu jest dużo dzikich zwierząt, które mogłyby cię zjeść...
- Dobra, - Odparłam - ale do jaskini ty mnie ciągniesz. - Zaśmiałam się.
- Nie przeginaj Taylor, nie przeginaj.
- Dobra, sama wstanę. - Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam, i poszłam za nim...
C.D.N
niedziela, 28 grudnia 2014
Od Sihiri- cz III
-Gdzie ty tak do jasnej cholery biegniesz?-usłyszałam za sobą
-Nie rozmawiaj bo się zmęczysz biegiem powiedziałam
-Chcę wiedzieć gdzie tak biegniemy jak na złamanie karku
-Ufasz? mi-powiedziałam lekko zwalniając
-A jak myślisz?
-Więc rusz tą dupę i biegniemy. Wiem gdzie ona może być. Musimy dotrzeć tam przed zmrokiem.
-Eh..dobra-powiedział mniej zaangażowany. Przyśpieszyłam. Znowu...
Moje pazury wbijały się w ziemię. Starałam się dotrzeć tam jak najszybciej. I jeszcze..coś mnie tam ciągnęło. Wiedziałam co może mi grozić, ale przyszłości nie da się zmienić. Choćby nie wiem jak się starano...
~~~
Im bliżej byliśmy celu tym mniej zwierząt widziałam. Jeszcze kilka kilometrów stąd mogłam zobaczyć wiele ptaków, wiewiórek, królików, a nawet kilka dzików. Ale tu..Tu działo się coś dziwnego. Okropnego. Inaczej już teraz atakowałyby nas pieśni ptaków. Albo chociaż rechotanie żab ze zbiornika kilkadziesiąt metrów od nas. Ale widziałam tylko kilka myszy i owadów. Ale nie to było najgorsze. Ta głucha cisza... Mimo, że nie było nic słychać ja czułam się jakby bębenki pękały od hałasu.
Stanęłam na chwilę aby odsapnąć. Widziałam już cel.
-Stajemy?
-100 metrów na północ-wskazałam łapą miejsce- jest ta łąka. Widziałam ją w przepowiedni.
-Rozdzielmy się-powiedział
Przypomniał mi się sen. Co jeśli
-Nie-powiedziałam krótko-Musimy trzymać się razem
-Widziałem tą łąkę. Jest ogromna jak las. Rozdzielmy się
-Ale.-zaczęłam-No dobra-rozdzieliliśmy się. Nie czułam się z tym dobrze. Ciągle miałam przed oczami jego zakrwawione ciało. Otrząsnęłam się i ruszyłam truchtem na łąkę. Widziałam jak Mines zaczął się teleportować. Teraz najprawdopodobniej był na końcu łąki. Końcu którego nie było widać. Wstąpiłam na łąkę. Trawa była większa ode mnie. Szukałam śladów. Jednak nie było ich widać.
~~~~
Patrzyłam w niebo chodząc po łące. Słońce niedługo miało udać się do swego domu. Układało się do snu. Niedługo jego ostatni promyk zajdzie za horyzontem. Nastanie wtedy długa noc.
Zapominałam pomału po co tu byłam. Im dłużej tu siedziałam tym więcej nie pamiętałam. Nielogiczne. Nagle na łące zaczęła tworzyć się mgła. Spanikowałam.
Usłyszałam wycie.
-Mines!-krzyknęłam z całych sił. Odpowiedział mi pisk. Pisk pełen bólu.
-Mines!-powtórzyłam. Biegłam w mgle. Zobaczyłam kontury czyjejś sylwetki. Nie wahając się podbiegłam. Zobaczyłam upadającego Mines'a. Ledo dychał. Ociekał krwią. Miał głębokie rany na całym ciele...
Z oddali usłyszałam przeraźliwy, mrożący krew w żyłach ryk. Coś zbliżało się do nas...
-Mines musisz wstać-powiedziałam drżącym głosem.-Mines. On tylko przewrócił oczami. Nie mógł nawet nic mówić. Podniosłam go i przełożyłam jego łapę za ramię. Powolnym krokiem podążałam..gdziekolwiek. Musiałam gdzieś z nim uciec. Ktoś stąpał za nami. Ryk. Był coraz głośniejszy. Moje serce gdyby mogło uciekłoby. Wyrwałoby się z mojej klatki piersiowej.
Rozglądałam się zdenerwowana dookoła. Moje źrenice biegały. Wręcz gnały galopem jak dzikie konie! Dyszałam. Byłam zmęczona.
-Ziemnz-powiedział basior. Chciał coś z siebie wykrztusić
-Zaraz uciekniemy. Nie martw się
-Zostaw mnie!-wykrztusił
-Nie.-powiedziałam. Wtedy stanęłam. Bestia stała we mgle. Przede mną. Była na dyle blisko, że potrafiłam wyczuć smród z jej gęby. Skoczyła na nas.
W tym samym czasie coś ją uderzyło. Usłyszałam donośny ryk i mgłe przeszył ogień. Z tym potworem. Nie to nie możliwe!-rzekłabym. Ale..to prawda. To Destiny. Destiny!
-Nie!-krzyknęłam. Mój smok. Ten co ma być jeden na całe życie właśnie ryzykował dla mnie życie. Musiałam jej pomóc.
Wytargałam Mines'a i gdzieś go odłożyłam
-Zostań tu-powiedziałam i pognałam z powrotem do mgły. Jednak usłyszałam tylko ryk konającego zwierzęcia. Z nieba leciał popiół
-Nie-powiedziałam załamanym głosem. Popiół. Popiół i smok. To wiąże się tylko z jednym..Tylko nie to...
C.D.N.
-Nie rozmawiaj bo się zmęczysz biegiem powiedziałam
-Chcę wiedzieć gdzie tak biegniemy jak na złamanie karku
-Ufasz? mi-powiedziałam lekko zwalniając
-A jak myślisz?
-Więc rusz tą dupę i biegniemy. Wiem gdzie ona może być. Musimy dotrzeć tam przed zmrokiem.
-Eh..dobra-powiedział mniej zaangażowany. Przyśpieszyłam. Znowu...
Moje pazury wbijały się w ziemię. Starałam się dotrzeć tam jak najszybciej. I jeszcze..coś mnie tam ciągnęło. Wiedziałam co może mi grozić, ale przyszłości nie da się zmienić. Choćby nie wiem jak się starano...
~~~
Im bliżej byliśmy celu tym mniej zwierząt widziałam. Jeszcze kilka kilometrów stąd mogłam zobaczyć wiele ptaków, wiewiórek, królików, a nawet kilka dzików. Ale tu..Tu działo się coś dziwnego. Okropnego. Inaczej już teraz atakowałyby nas pieśni ptaków. Albo chociaż rechotanie żab ze zbiornika kilkadziesiąt metrów od nas. Ale widziałam tylko kilka myszy i owadów. Ale nie to było najgorsze. Ta głucha cisza... Mimo, że nie było nic słychać ja czułam się jakby bębenki pękały od hałasu.
Stanęłam na chwilę aby odsapnąć. Widziałam już cel.
-Stajemy?
-100 metrów na północ-wskazałam łapą miejsce- jest ta łąka. Widziałam ją w przepowiedni.
-Rozdzielmy się-powiedział
Przypomniał mi się sen. Co jeśli
-Nie-powiedziałam krótko-Musimy trzymać się razem
-Widziałem tą łąkę. Jest ogromna jak las. Rozdzielmy się
-Ale.-zaczęłam-No dobra-rozdzieliliśmy się. Nie czułam się z tym dobrze. Ciągle miałam przed oczami jego zakrwawione ciało. Otrząsnęłam się i ruszyłam truchtem na łąkę. Widziałam jak Mines zaczął się teleportować. Teraz najprawdopodobniej był na końcu łąki. Końcu którego nie było widać. Wstąpiłam na łąkę. Trawa była większa ode mnie. Szukałam śladów. Jednak nie było ich widać.
~~~~
Patrzyłam w niebo chodząc po łące. Słońce niedługo miało udać się do swego domu. Układało się do snu. Niedługo jego ostatni promyk zajdzie za horyzontem. Nastanie wtedy długa noc.
Zapominałam pomału po co tu byłam. Im dłużej tu siedziałam tym więcej nie pamiętałam. Nielogiczne. Nagle na łące zaczęła tworzyć się mgła. Spanikowałam.
Usłyszałam wycie.
-Mines!-krzyknęłam z całych sił. Odpowiedział mi pisk. Pisk pełen bólu.
-Mines!-powtórzyłam. Biegłam w mgle. Zobaczyłam kontury czyjejś sylwetki. Nie wahając się podbiegłam. Zobaczyłam upadającego Mines'a. Ledo dychał. Ociekał krwią. Miał głębokie rany na całym ciele...
Z oddali usłyszałam przeraźliwy, mrożący krew w żyłach ryk. Coś zbliżało się do nas...
-Mines musisz wstać-powiedziałam drżącym głosem.-Mines. On tylko przewrócił oczami. Nie mógł nawet nic mówić. Podniosłam go i przełożyłam jego łapę za ramię. Powolnym krokiem podążałam..gdziekolwiek. Musiałam gdzieś z nim uciec. Ktoś stąpał za nami. Ryk. Był coraz głośniejszy. Moje serce gdyby mogło uciekłoby. Wyrwałoby się z mojej klatki piersiowej.
Rozglądałam się zdenerwowana dookoła. Moje źrenice biegały. Wręcz gnały galopem jak dzikie konie! Dyszałam. Byłam zmęczona.
-Ziemnz-powiedział basior. Chciał coś z siebie wykrztusić
-Zaraz uciekniemy. Nie martw się
-Zostaw mnie!-wykrztusił
-Nie.-powiedziałam. Wtedy stanęłam. Bestia stała we mgle. Przede mną. Była na dyle blisko, że potrafiłam wyczuć smród z jej gęby. Skoczyła na nas.
W tym samym czasie coś ją uderzyło. Usłyszałam donośny ryk i mgłe przeszył ogień. Z tym potworem. Nie to nie możliwe!-rzekłabym. Ale..to prawda. To Destiny. Destiny!
-Nie!-krzyknęłam. Mój smok. Ten co ma być jeden na całe życie właśnie ryzykował dla mnie życie. Musiałam jej pomóc.
Wytargałam Mines'a i gdzieś go odłożyłam
-Zostań tu-powiedziałam i pognałam z powrotem do mgły. Jednak usłyszałam tylko ryk konającego zwierzęcia. Z nieba leciał popiół
-Nie-powiedziałam załamanym głosem. Popiół. Popiół i smok. To wiąże się tylko z jednym..Tylko nie to...
C.D.N.
sobota, 27 grudnia 2014
Od Sihiri-cz. II
Położyłam się na twardej ziemi. Czułam zmęczenie jak i ból. To był jeden z gorszych dni. Jednak musiałam o siebie dbać. Musiałam położyć się spać. Mines podszedł do mnie i legł obok
-Ani mi się waż-warknęłam podenerwowana
-A czy ja ci coś robię?-uniósł brew
-Wystarczy, że jesteś. Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju
-Przepraszam bardzo, ale gdyby nie ja leżałabyś tam martwa, a Furia nadal by szalała.
-Może leżałabym martwa, ale Furia pognałaby w inne miejsce
-Jesteś podenerwowana-powiedział jakby czule
-A dziwisz się. Właśnie się rozdwoiłam i prawie zostałam zabita!
-Sina-powiedział
-Nie nazywaj mnie tak!
-A jak. Pełne imię, nazwisko, data urodzenia itp.
-A żebyś wiedział-powiedziałam. Męczyło mnie to wszystko.
-A więc Sihiro Asterio z watahy pochodzącej na północ stąd, urodzona 24 kwietnia, cztery lata temu..-zaczął
-Dobra mów Sina! Ale chodźmy spać.
-Dobranoc. Sino-czułam uśmiech na jego pysku
-Życzę koszmarów-powiedziałam i zasnęłam. Czułam jak wspomnienia wracały. Chwile szczęścia, zawodu, choroby, miłości. Wszystko jakby się we mnie odradzało. A to tylko dlatego że pojawił się mój ex i zaczął mnie nazywać tak jak kiedyś. Byłam naprawdę głupia. Teraz już wiem. Wiem czego nie wiem...
~~~~~~
,,Widziałam łąkę. obok mnie stał Mines. A raczej upadał. Krwawił. Jego sierść była aż brunatna od krwi. Naprzeciwko, we mgle coś się ruszało. Zbliżało się. Wydawało dziwny pisk. Nagle skoczyło na nas. Nie zdążyłam zobaczyć co to było."
Obudziłam się gwałtownie. Mines'a już nie było. Wyczołgałam się z jamy na którą wczoraj natrafiliśmy i zobaczyłam jak coś robi
-Sina? Witaj. Zrobiłem ci śniadanie
-Nie jestem głodna.
-Naprawdę? Nie pokusiś się nawet na królika z miętą. To przecież twój ulubiony przysmak
-Może trochę zjem-uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam i zaczęłam jeść danie.
-W nocy miałaś gorączkę. A przy okazji gdy spałaś opatrzyłem ci rany z wczorajszej szarpaniny
-A no tak, wczoraj. Eh..Dzięki. Jak dokończę pójdziemy zobaczyć te zgliszcza.
-Jasne-uśmiechnął się mizernie
-A ty nie jesteś głodny?-spytałam się go
-Nie, ale dzięki za troskę
-Nie troszczę się o ciebie. Jestem autorytetem. Musze być miła
- Autorytet? I to dlatego włóczysz się po krzakach ze swoją miłością?-spytał szarmancko
-Byłą. Czas przeszły. Nie zapominaj o tym. To było i nigdy już nie będzie
-Kto wie-powiedział i starał się uroczo unieść brew robiąc słodką minę
-Dobre karty do złej gry? Hm?
-Nie ważne. Jak zjesz to chodźmy
-Właściwie już zjadałam. Nie jestem głodna
-Ale na taką wyglądasz. Jesteś strasznie chuda
-Wolę być chuda niż gruba i nie móc się ruszyć!
-No dobra. To idziemy?
-Jasne-wstałam i dołączyłam do niego
~~~~
Szliśmy już chwilę. Po jakimś czasie dotarliśmy do ruin. Wszystko było spalone. Przeszukaliśmy teren ale nic nie znaleźliśmy.
-Jak myślisz gdzie może być?-spytał się mnie basior
-Nie wiem, ale jeśli..
-Co jeśli?-dopytywał się mnie
-Mogła udać się na poszukiwania innych osad aby i je zniszczyć. To jest właśnie ona. Zabija ludzi i wszystko co staje jej na drodze.
-Czyli brak pomysłów gdzie jest-lekko się zasmucił
-Chyba mam jeden. Chodź za mną-powiedziałam i pognaliśmy na przód....
C.D.N.
-Ani mi się waż-warknęłam podenerwowana
-A czy ja ci coś robię?-uniósł brew
-Wystarczy, że jesteś. Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju
-Przepraszam bardzo, ale gdyby nie ja leżałabyś tam martwa, a Furia nadal by szalała.
-Może leżałabym martwa, ale Furia pognałaby w inne miejsce
-Jesteś podenerwowana-powiedział jakby czule
-A dziwisz się. Właśnie się rozdwoiłam i prawie zostałam zabita!
-Sina-powiedział
-Nie nazywaj mnie tak!
-A jak. Pełne imię, nazwisko, data urodzenia itp.
-A żebyś wiedział-powiedziałam. Męczyło mnie to wszystko.
-A więc Sihiro Asterio z watahy pochodzącej na północ stąd, urodzona 24 kwietnia, cztery lata temu..-zaczął
-Dobra mów Sina! Ale chodźmy spać.
-Dobranoc. Sino-czułam uśmiech na jego pysku
-Życzę koszmarów-powiedziałam i zasnęłam. Czułam jak wspomnienia wracały. Chwile szczęścia, zawodu, choroby, miłości. Wszystko jakby się we mnie odradzało. A to tylko dlatego że pojawił się mój ex i zaczął mnie nazywać tak jak kiedyś. Byłam naprawdę głupia. Teraz już wiem. Wiem czego nie wiem...
~~~~~~
,,Widziałam łąkę. obok mnie stał Mines. A raczej upadał. Krwawił. Jego sierść była aż brunatna od krwi. Naprzeciwko, we mgle coś się ruszało. Zbliżało się. Wydawało dziwny pisk. Nagle skoczyło na nas. Nie zdążyłam zobaczyć co to było."
Obudziłam się gwałtownie. Mines'a już nie było. Wyczołgałam się z jamy na którą wczoraj natrafiliśmy i zobaczyłam jak coś robi
-Sina? Witaj. Zrobiłem ci śniadanie
-Nie jestem głodna.
-Naprawdę? Nie pokusiś się nawet na królika z miętą. To przecież twój ulubiony przysmak
-Może trochę zjem-uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam i zaczęłam jeść danie.
-W nocy miałaś gorączkę. A przy okazji gdy spałaś opatrzyłem ci rany z wczorajszej szarpaniny
-A no tak, wczoraj. Eh..Dzięki. Jak dokończę pójdziemy zobaczyć te zgliszcza.
-Jasne-uśmiechnął się mizernie
-A ty nie jesteś głodny?-spytałam się go
-Nie, ale dzięki za troskę
-Nie troszczę się o ciebie. Jestem autorytetem. Musze być miła
- Autorytet? I to dlatego włóczysz się po krzakach ze swoją miłością?-spytał szarmancko
-Byłą. Czas przeszły. Nie zapominaj o tym. To było i nigdy już nie będzie
-Kto wie-powiedział i starał się uroczo unieść brew robiąc słodką minę
-Dobre karty do złej gry? Hm?
-Nie ważne. Jak zjesz to chodźmy
-Właściwie już zjadałam. Nie jestem głodna
-Ale na taką wyglądasz. Jesteś strasznie chuda
-Wolę być chuda niż gruba i nie móc się ruszyć!
-No dobra. To idziemy?
-Jasne-wstałam i dołączyłam do niego
~~~~
Szliśmy już chwilę. Po jakimś czasie dotarliśmy do ruin. Wszystko było spalone. Przeszukaliśmy teren ale nic nie znaleźliśmy.
-Jak myślisz gdzie może być?-spytał się mnie basior
-Nie wiem, ale jeśli..
-Co jeśli?-dopytywał się mnie
-Mogła udać się na poszukiwania innych osad aby i je zniszczyć. To jest właśnie ona. Zabija ludzi i wszystko co staje jej na drodze.
-Czyli brak pomysłów gdzie jest-lekko się zasmucił
-Chyba mam jeden. Chodź za mną-powiedziałam i pognaliśmy na przód....
C.D.N.
Od Sihiri-cd Azzai
-Zszywanie czy postrzelenie?-spytałam się go
-Jedno i drugie-zaśmiał się lekko
-Gdy mnie postrzelono byłam jakby we śnie. A przy zszywaniu nie bolało. Ciągle dążę do doskonałości. Nie mogę czuć bólu jeśli kiedyś mam walczyć-powiedziałam i wyszłam od Esperancy dziękując.
-Walczyć?-spytał się mnie Azzai wychodząc ze mną
-Tak. Jeśli będzie miało wydarzyć się coś złego i bodajże wybuchłaby wojna jako alfa. No niestety jedyna. Muszę iść walczyć. Ale nawet gdybym nie musiała i tak wolę trenować. Wiedza i siła. Razem tworzą prawdziwą potęgę. Nieprawdaż?-powiedziałam. Nie czekałam na odpowiedź-Dziękuję. Za to, że mnie tu przyprowadziłeś. Normalnie leżałabym u siebie i próbowała wydobrzeć
Azzai?
-Jedno i drugie-zaśmiał się lekko
-Gdy mnie postrzelono byłam jakby we śnie. A przy zszywaniu nie bolało. Ciągle dążę do doskonałości. Nie mogę czuć bólu jeśli kiedyś mam walczyć-powiedziałam i wyszłam od Esperancy dziękując.
-Walczyć?-spytał się mnie Azzai wychodząc ze mną
-Tak. Jeśli będzie miało wydarzyć się coś złego i bodajże wybuchłaby wojna jako alfa. No niestety jedyna. Muszę iść walczyć. Ale nawet gdybym nie musiała i tak wolę trenować. Wiedza i siła. Razem tworzą prawdziwą potęgę. Nieprawdaż?-powiedziałam. Nie czekałam na odpowiedź-Dziękuję. Za to, że mnie tu przyprowadziłeś. Normalnie leżałabym u siebie i próbowała wydobrzeć
Azzai?
Od Sang'a-cd Nery
-Trochę-powiedziałem. To było dziwne uczucie.-Jak chcesz to ci sprawię żeby urósł mięciutki mech. Kolor nawet możesz wybrać-powiedziałem.
Wygadała na zaspaną. Przed chwilą jeszcze by skakała.
-Czyli przeszkadza ci to?
-Odpowiedziałem. Trochę. Ale jeśli już musisz jakoś to zniosę-powiedziałem i uśmiechnąłem się
Nera?Brak Weny ;-;
Wygadała na zaspaną. Przed chwilą jeszcze by skakała.
-Czyli przeszkadza ci to?
-Odpowiedziałem. Trochę. Ale jeśli już musisz jakoś to zniosę-powiedziałem i uśmiechnąłem się
Nera?Brak Weny ;-;
Od Sang'a-cd Reiny
-To idźmy-powiedziałem i ruszyliśmy
-Pozwolisz, że to wezmę?-spytałem się jej
-A ja nie mogę tego nieść. To tylko broń.
-Najwyżej tylko cię zabije-powiedziałem
-Nie odpali. Nawet nie ma jak-odpowiedziała
-I ty w to wierzysz?-spytałem-Myślisz, że przez przypadek nie odpali?-uniosłem brew
-Może.
-Każdy mi odpowiada może-powiedziałem i wziąłem jej broń.-Ja jednak poniose
Reina?
-Pozwolisz, że to wezmę?-spytałem się jej
-A ja nie mogę tego nieść. To tylko broń.
-Najwyżej tylko cię zabije-powiedziałem
-Nie odpali. Nawet nie ma jak-odpowiedziała
-I ty w to wierzysz?-spytałem-Myślisz, że przez przypadek nie odpali?-uniosłem brew
-Może.
-Każdy mi odpowiada może-powiedziałem i wziąłem jej broń.-Ja jednak poniose
Reina?
Od Reiny C.D Sang'a
Było tam trochę jedzenia i... broń! Wyciągnęłam ją z torby.
- Jak myślisz, co powinnyśmy z nią zrobić? - Basior spojrzał na mnie. Ja to obwąchałam i rzekłam:
- Moim zdaniem chodźmy do Sihir. A jego ciało zakopmy. - Wskazałam łapa na człowieka.
- Dobra, to odłóż broń i chodź. - Wziął go za nogawkę od spodni. Ja natomiast odłożyłam broń i zaczęłam kopać. Gdy basior przywlókł człowieka pomagał mi kopać. Kiedy wykopaliśmy dość głęboką dziurę wrzuciliśmy tam tego gościa, i przysypywaliśmy go piaskiem. Jak skończyliśmy rzekłam:
- Chodźmy teraz do Sihir.
<Sang?>
- Jak myślisz, co powinnyśmy z nią zrobić? - Basior spojrzał na mnie. Ja to obwąchałam i rzekłam:
- Moim zdaniem chodźmy do Sihir. A jego ciało zakopmy. - Wskazałam łapa na człowieka.
- Dobra, to odłóż broń i chodź. - Wziął go za nogawkę od spodni. Ja natomiast odłożyłam broń i zaczęłam kopać. Gdy basior przywlókł człowieka pomagał mi kopać. Kiedy wykopaliśmy dość głęboką dziurę wrzuciliśmy tam tego gościa, i przysypywaliśmy go piaskiem. Jak skończyliśmy rzekłam:
- Chodźmy teraz do Sihir.
<Sang?>
Od Itami'ego
Wilk podniósł się i zanim zdążyłem cokolwiek zrobić - uciekł. Prychnąłem wściekle i odwróciłem się do siostry.
- Masz szczęście, że byłem w pobliżu - złagodniałem. Shiro skinęła głową. Była przestraszona.
- Chodźmy już stąd. - szepnęła. Skinąłem głową.
Zabraliśmy cały nasz dobytek i ruszyliśmy w drogę.
Po jakimś czasie doszliśmy do osady ludzi. Postanowiłem sie tam zakraść. Shiro była przeciwna, ale postawiłem na swoim. Ukradłem im trochę oprawionych skór zwierzęcych. Wróciłem do siostry w mgnieniu oka. Ruszyliśmy dalej. Nagle teren zaczął się zmieniać, a wokół dało się czuć obecność wielu wilków. To były tereny jakieś watahy.
- Omińmy je. - burknęła Shiro.
- Nie. Za dużo czasu nam to zajmie. Idziemy przed siebie. Przejdziemy szybko obrzeżami.
Ruszyliśmy. Wszystko poszłoby po dobrej myśli, gdybyśmy nie natknęli się na jakąś waderę. Okazało się, że to alfa. I koniec końców dołączyliśmy do watahy.
*W naszej jaskini*
Siedziałem z siostrą w jaskini - naszym nowym domu. Czytaliśmy księgi o magii, kiedy to usłyszeliśmy pukanie. Do naszej jaskini zajrzał wilk - wadera.
- Sihir kazała mi was oprowadzić. - powiedziała.
Spojrzałem na siostrę. Jej rany wciąż się nie zagoiły.
- Pójdę sam. - burknąłem.
<Jakaś wadera?>
- Masz szczęście, że byłem w pobliżu - złagodniałem. Shiro skinęła głową. Była przestraszona.
- Chodźmy już stąd. - szepnęła. Skinąłem głową.
Zabraliśmy cały nasz dobytek i ruszyliśmy w drogę.
Po jakimś czasie doszliśmy do osady ludzi. Postanowiłem sie tam zakraść. Shiro była przeciwna, ale postawiłem na swoim. Ukradłem im trochę oprawionych skór zwierzęcych. Wróciłem do siostry w mgnieniu oka. Ruszyliśmy dalej. Nagle teren zaczął się zmieniać, a wokół dało się czuć obecność wielu wilków. To były tereny jakieś watahy.
- Omińmy je. - burknęła Shiro.
- Nie. Za dużo czasu nam to zajmie. Idziemy przed siebie. Przejdziemy szybko obrzeżami.
Ruszyliśmy. Wszystko poszłoby po dobrej myśli, gdybyśmy nie natknęli się na jakąś waderę. Okazało się, że to alfa. I koniec końców dołączyliśmy do watahy.
*W naszej jaskini*
Siedziałem z siostrą w jaskini - naszym nowym domu. Czytaliśmy księgi o magii, kiedy to usłyszeliśmy pukanie. Do naszej jaskini zajrzał wilk - wadera.
- Sihir kazała mi was oprowadzić. - powiedziała.
Spojrzałem na siostrę. Jej rany wciąż się nie zagoiły.
- Pójdę sam. - burknąłem.
<Jakaś wadera?>
Od Nery - Cz. |
Na polu ciemno i ponuro. Mróz niesamowity. Szłam ścieżką wolno przez las, niedługo ścieżka się skończyła i musiałam sama wybrać drogę. Wybrałam krzaki... przedzierałam się przez nie, narobiłam sobie wtedy dużo ran, te krzaki miały kolce! Ale trudno, było nie wchodzić, przynajmniej będę miała pamiątkę (xD). Jak z tych krzaków wyszłam całe łapy miałam poharatane, nie licząc brzucha i twarzy. A najgorsze jest to, że zapomniałam wziąć torby z prowiantem i apteczką, niektóre rany były naprawdę głębokie. Ale cóż, nie cofnę się do przeszłości jak to robią niektórzy. Chwilę po tym zaczął padać śnieg, a ja jeszcze schronienia nie znalazłam, poszłam dalej, pomimo to, że co chwilę się przewracałam, kiedy już opadłam z całych sił, zemdlałam.
~~W Śnie~~
"Uciekałam przed ludźmi, gonili mnie ze sztyletami i innymi ostrymi rzeczami. Cały czas biegłam, coraz bardziej opadałam z sił, a mną biegły jeszcze Monita, Villag i Fiore. Po chwili mnie wyprzedziły, ja upadłam na ziemię ze zmęczenia. Myśleli, że zdychałam i pobiegli dalej, ja natomiast wstałam, i poczołgałam się pod drzewo. Tam zamknęłam oczy. Po chwili poczułam zimno, otworzyłam oczy, zobaczyłam wtedy człowieka ze sztyletem w ręku, widziałam jak tym sztyletem przecinał mi brzuch, po chwili poderżną gardło..."
~~Po Przebudzeniu~~
Obudziłam się w nie tym samym miejscu, w którym zemdlałam, były tam dwa basiory.
Po mordach poznałam ich od razu, To był Reverse i Surro.
- Siema Tay, jak życie mija? - Podszedł do mnie Rev.
- Nera... - Odparłam. - Nazywam się Nera.
- Co zmieniłaś swoje pierwsze imię na drugie? - Spytał Sur.
- Tak, miałam dość wcześniejszego.
- Będziemy do ciebie mówić Tay, nie zabronisz nam! - Krzyknęli obaj
- Skoro musicie....
- To jak u ciebie?
- Nie jest źle, tylko rany...
- Gdybym cię nie opatrzył tężca byś dostała! - Warknął Sur.
- Dziękuje. - Próbowałam się podnieść.
- Nawet nie próbuj, Rev idzie coś upolować.
- Idę po jelenia zaraz wracam! - Krzyknął Reverse. Gdy wyszedł, jeszcze raz próbowałam się podnieść, ale znów upadłam.
- Nie przemęczaj się.
- To, że się we mnie kochałeś, nie uprawnia cię do mówienia mi co mam robić! - Warknęłam i podniosłam się. Po chwili to samo, upadłam.
- Niedługo się cała stłuczesz.
- Nie pouczaj mnie! - Już byłam nieźle wkurzona, ale zrezygnowałam z podnoszenia się i położyłam głowę na ziemi. Po chwili usnęłam...
- Siema Tay, jak życie mija? - Podszedł do mnie Rev.
- Nera... - Odparłam. - Nazywam się Nera.
- Co zmieniłaś swoje pierwsze imię na drugie? - Spytał Sur.
- Tak, miałam dość wcześniejszego.
- Będziemy do ciebie mówić Tay, nie zabronisz nam! - Krzyknęli obaj
- Skoro musicie....
- To jak u ciebie?
- Nie jest źle, tylko rany...
- Gdybym cię nie opatrzył tężca byś dostała! - Warknął Sur.
- Dziękuje. - Próbowałam się podnieść.
- Nawet nie próbuj, Rev idzie coś upolować.
- Idę po jelenia zaraz wracam! - Krzyknął Reverse. Gdy wyszedł, jeszcze raz próbowałam się podnieść, ale znów upadłam.
- Nie przemęczaj się.
- To, że się we mnie kochałeś, nie uprawnia cię do mówienia mi co mam robić! - Warknęłam i podniosłam się. Po chwili to samo, upadłam.
- Niedługo się cała stłuczesz.
- Nie pouczaj mnie! - Już byłam nieźle wkurzona, ale zrezygnowałam z podnoszenia się i położyłam głowę na ziemi. Po chwili usnęłam...
C.D.N
piątek, 26 grudnia 2014
Od Azzai C.D Sihir
- Przyprowadzę Esperancę, poczekaj tu. - Pobiegłem w stronę jaskini Villag i Esperancy, wparowałem tak jak szalony (xd) i krzyknąłem:
- Sihir zaraz się wykrwawi!
- Uspokój się. Ochłoń. Gdzie jest? - Podeszła do mnie Monita.
- Niedaleko spalonego lasu. - Odparłem ze spokojem (w końcu xd)
- Chodźmy tam. - Odparła, po chwili byliśmy na miejscu. Mona wyciągnęła z torby jakąś wodę, i igłę.
- Trzeba tą ranę zaszyć. Po paru tygodniach ci ją zdejmę. - Powoli wyciągnęła pocisk z nogi i przemyła ranę wodą. Gdy to robić skończyła zaczęła zszywać. Sihir cały czas była spokojna, nie wydawała żadnych pisków z bólu. Leżała tak, jakby się nic nie stało. Mona zaszyła ranę i powoli zakładała bandaż.
- Bolało? - Spytałem Sihir.
<Sihir?>
- Sihir zaraz się wykrwawi!
- Uspokój się. Ochłoń. Gdzie jest? - Podeszła do mnie Monita.
- Niedaleko spalonego lasu. - Odparłem ze spokojem (w końcu xd)
- Chodźmy tam. - Odparła, po chwili byliśmy na miejscu. Mona wyciągnęła z torby jakąś wodę, i igłę.
- Trzeba tą ranę zaszyć. Po paru tygodniach ci ją zdejmę. - Powoli wyciągnęła pocisk z nogi i przemyła ranę wodą. Gdy to robić skończyła zaczęła zszywać. Sihir cały czas była spokojna, nie wydawała żadnych pisków z bólu. Leżała tak, jakby się nic nie stało. Mona zaszyła ranę i powoli zakładała bandaż.
- Bolało? - Spytałem Sihir.
<Sihir?>
Od Nery C.D Sang'a
- Nie rób tak... - Westchnęłam.
- Dlaczego? Przeszkadza ci to? - Odwrócił się w moją stronę.
- Tak przeszkadza mi to...
- Dlaczego? - Podszedł do mnie.
- Stało się jeszcze bardziej ponuro... A na dodatek niszczysz przyrodę. - Położyłam się na trawie.
- Dobra, nie będę tak robić.
- Nie przeszkadza ci, że tutaj zasnę? - Powoli zamykałam oczy.
- Nie, skąd. - Usiadł obok mnie, nie wytrzymałam i wtuliłam się w jego sierść. Tak, uwielbiam miękkie poduszki (xD sorry jeśli uraziłam).
- A co to. - Odsuną się trochę.
- Przeszkadza ci to. - Popatrzyłam mu w oczy zaspanym wzrokiem.
<Sang?>
- Dlaczego? Przeszkadza ci to? - Odwrócił się w moją stronę.
- Tak przeszkadza mi to...
- Dlaczego? - Podszedł do mnie.
- Stało się jeszcze bardziej ponuro... A na dodatek niszczysz przyrodę. - Położyłam się na trawie.
- Dobra, nie będę tak robić.
- Nie przeszkadza ci, że tutaj zasnę? - Powoli zamykałam oczy.
- Nie, skąd. - Usiadł obok mnie, nie wytrzymałam i wtuliłam się w jego sierść. Tak, uwielbiam miękkie poduszki (xD sorry jeśli uraziłam).
- A co to. - Odsuną się trochę.
- Przeszkadza ci to. - Popatrzyłam mu w oczy zaspanym wzrokiem.
<Sang?>
Od Sihiri- cz. I
Coraz to więcej kropli spadało na ziemię lecząc suchą glebę. Iglaste drzewa ledwo co chroniły mnie przed deszczem. Spoglądałam w niebo czekając na zbawienie. Nie lubiłam gdy zaczynało padać. Było wtedy lżej rośliną, ale nie mnie. Po raz kolejny otrzepałam mokrą sierść. Niebieska grzywka opadała na równie błękitne oczy, a łapy bolały z ilości przebytych kilometrów. Rozglądałam się szukając ukojenia. Nie dość, że padało to zbliżał się zmrok. Nagle zobaczyłam małą norę. W sam raz. Wykorzystałam ostatki sił aby wczołgać się do niej. W środku miała ona większą powierzchnie. Mogłam wstać. Jednak wykonałam tylko kilka kroków. Upadłam na twarde podłoże. Pod błękitnymi skarpetkami, na puszkach pod łapami miałam głębokie, krwawiące rany. Kręciło mi się w głowie. Mokre powieki zamknęły się na chwile. Tylko kilka sekund. Przecież nic mi się nie stanie....
Tak myślałam. Jenak po chwili usnęłam...
,,Było tu ciemno. Las. Otaczały go góry, a ze wszelkich stron było słychać jęki. W oddali coś się błyskało. Podchodziłam do tego. Ukazywała mi się wioska. Była tam jakaś biesiada. Na środku paliło się ognisko. Zdziwiłam się lekko. Wioska była jakby z ubiegłego wieku. Stały tam drewniane domy. Jedynie dachy były z blachy, a okna ze szkła. Muzyka. O tak. Muzyka grała. Ludzie śpiewali. Widok był cudowny. Aż chciałabym podejść...Nagle zobaczyłam przemykający cień. Potem kilka domów zaczęło się palić. Ludzie panikowali. Ktoś porywał dzieci. Stałam w krzakach i patrzyłam co się dzieje. Dopiero gdy ten co to wszystko wywołał stanął z ciałem martwego dziecka przy ognisku zobaczyłam kto to był. Cofnęłam się o kilka kroków. Moje serce waliło z przerażenia. Wilk posłał w moją stronę okropne, zabójcze spojrzenie. Nie mogłam uwierzyć. To byłam ja. Ja, którą ogarnęła furia. Rzucałam ciałami na wszystkie strony. Ktoś strzelił mi nawet w serce. Jednak żyłam. Poczułam ból chociaż trafił furie. A Furia? Nadal szalała. Chociaż powinna być martwa nadal snuła spustoszenie. Wybiegłam i skoczyłam na nią. Szarpałyśmy się. Nagle zobaczyłam drugiego wilka. Nie zdążyłam jednak odgadnąć kto to był..."
Obudziłam się. Moje źrenice były zmniejszone, a sierść choć sucha to i tak wilgotna. Wyczołgałam się z jamy. Musiałam jakoś odreagować na ten sen. Byłam oblepiona więc postanowiłam znaleźć jakieś jeziorko aby móc się wykąpać. Chwilę go szukałam ale w końcu udało mi się. Nie myślałam dużo. Weszłam do wody. Była zimna i orzeźwiająca. Musiałam wsiąść kąpiel. Od czasu rozpoczęcia mojej podróży nie robiłam jeszcze tego. Jednak im dłużej się kąpałam tym dłużej czułam czyjś wzrok na sobie. Wyszłam z wody i położyłam się. Wyjęłam z torby kilka kawałków suszonego mięsa i zabrałam się za śniadanie. Byłam głodna. Od dawna nie jadłam. Miało być tak fajnie. Jednak usłyszałam jak ktoś stanął na gałązkę. Automatycznie wstałam. Nikogo nie widziałam. Nagle poczułam czyjś oddech na karku. Odwróciłam się i nie wierzyłam własnym oczom. Przede mną stanął wysportowany basior. Od razu poznałam ten pysk
C.D.N.
Tak myślałam. Jenak po chwili usnęłam...
,,Było tu ciemno. Las. Otaczały go góry, a ze wszelkich stron było słychać jęki. W oddali coś się błyskało. Podchodziłam do tego. Ukazywała mi się wioska. Była tam jakaś biesiada. Na środku paliło się ognisko. Zdziwiłam się lekko. Wioska była jakby z ubiegłego wieku. Stały tam drewniane domy. Jedynie dachy były z blachy, a okna ze szkła. Muzyka. O tak. Muzyka grała. Ludzie śpiewali. Widok był cudowny. Aż chciałabym podejść...Nagle zobaczyłam przemykający cień. Potem kilka domów zaczęło się palić. Ludzie panikowali. Ktoś porywał dzieci. Stałam w krzakach i patrzyłam co się dzieje. Dopiero gdy ten co to wszystko wywołał stanął z ciałem martwego dziecka przy ognisku zobaczyłam kto to był. Cofnęłam się o kilka kroków. Moje serce waliło z przerażenia. Wilk posłał w moją stronę okropne, zabójcze spojrzenie. Nie mogłam uwierzyć. To byłam ja. Ja, którą ogarnęła furia. Rzucałam ciałami na wszystkie strony. Ktoś strzelił mi nawet w serce. Jednak żyłam. Poczułam ból chociaż trafił furie. A Furia? Nadal szalała. Chociaż powinna być martwa nadal snuła spustoszenie. Wybiegłam i skoczyłam na nią. Szarpałyśmy się. Nagle zobaczyłam drugiego wilka. Nie zdążyłam jednak odgadnąć kto to był..."
Obudziłam się. Moje źrenice były zmniejszone, a sierść choć sucha to i tak wilgotna. Wyczołgałam się z jamy. Musiałam jakoś odreagować na ten sen. Byłam oblepiona więc postanowiłam znaleźć jakieś jeziorko aby móc się wykąpać. Chwilę go szukałam ale w końcu udało mi się. Nie myślałam dużo. Weszłam do wody. Była zimna i orzeźwiająca. Musiałam wsiąść kąpiel. Od czasu rozpoczęcia mojej podróży nie robiłam jeszcze tego. Jednak im dłużej się kąpałam tym dłużej czułam czyjś wzrok na sobie. Wyszłam z wody i położyłam się. Wyjęłam z torby kilka kawałków suszonego mięsa i zabrałam się za śniadanie. Byłam głodna. Od dawna nie jadłam. Miało być tak fajnie. Jednak usłyszałam jak ktoś stanął na gałązkę. Automatycznie wstałam. Nikogo nie widziałam. Nagle poczułam czyjś oddech na karku. Odwróciłam się i nie wierzyłam własnym oczom. Przede mną stanął wysportowany basior. Od razu poznałam ten pysk
-Mines?-spytałam niepewnie
-A kto inny. Zmieniłaś się. Na początku cię nie poznałem
-A ty? Jesteś teraz..
-Bardziej dojrzały?-dokończył za mnie
-Można tak powiedzieć.
-Heh. Jak ci się powodzi?-spytał
-Dobrze, ale
-Ale co?
-Coś ty taki ciekawski?
-Ja taki zawsze byłem-pokazał swój śnieżnobiały uśmiech
-Śpieszę się-powiedziałam
-Pójdę z tobą-zaproponował
-Nie wiem czy musisz-zaśmiałam się
-Więc idę-powiedział
-To ruszamy dupy. Czuję coś dziwnego -powiedziałam
-Może to dlatego, ze spotkałaś swojego ex?
-Mines! Chyba jednak się nie zmieniłeś
-Chcę tylko rozluźnić atmosferę-powiedział. Ruszyłam, aby szybciej dotrzeć na miejsce. Jednak łapy zbyt mnie bolały. Położyłam się
-Coś się dzieje?-spytał
-Nie nic.
-Daj obejrzę ci łapy
-Nie trzeba!
-Sihiri!
-No dobra-pokazałam mu łapy. Znowu użył tych swoich mocy
-Widzisz. Mogłaś na trwale się okaleczyć
-No to dobrze, że masz moc medycyny-zaśmiałam się i wstałam z pomocą basiora.
-Podeprzyj się o mnie-powiedział
-No dobrze-powiedziałam. Dalej szliśmy chwilę w ciszy. Od czasu do czasu wiatr gwizdał głośno lub jakiś ptak śpiewał. Po jakimś czasie mogłam iść sama. Basior jednak trzymał się blisko. Czułam się nieswojo, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Szliśmy bez przerwy do wieczora.
-Może odpoczniemy?-spytał
-A co zmęczony?-odparłam
-Nie, ale jest już ciemno, a nawet własnego nosa nie zobaczysz.
-Jest niebieski. Rozpoznam go-zaśmiałam się
-Siadaj-powiedział i skinął głową
-Pójdę się jeszcze przejść-powiedziałam
-Skoro chcesz-powiedział i położył się, a ja ruszyłam dalej...
~~~~~~~~~~~~
Nagle głowa zaczęła mi pękać. Zobaczyłam wioskę. Taką jak w śnie. Nagle z krzaków wyszło dziecko. Nie panowałam nad sobą, ale nie wiedziałam o co chodzi. Upadłam. Koło mnie stała teraz Furia. Nic nie rozumiałam. Zwykle byłam opętana. Teraz ona jakby "wyszła ze mnie"
-Do zobaczenie-powiedziała tylko i pobiegła w stronę wioski po drodze zabijając dziecko. Wstałam i pobiegłam za nią. Zatrzymałam się w zaroślach. Domy płonęły. Wszystko było jak w moim śnie. Przepowiednia... Zrobiłam to co wtedy. Skoczyłam na Furie(Furia- imię). Zaczęłyśmy się szarpać. Ugryzła mnie w łapę. Wtedy od niej odskoczyłam. Leżałam na ziemi. A ta zaczęła do mnie podchodzić. Z pyska ciekła jej brunatna krew. Nagle ktoś obalił ją na ziemie. Wilk ze snu-Mines? Przybiegł za mną. Razem z nim rzuciłam się na postrzeloną. Nagle zniknęła. Pojawiła się na dachu po czym wyparowała. Opadłam na ziemie. Moje serce jakby krwawiło, jakby ktoś miażdżył je od środka
-Dale! Musimy uciekać!-krzyczał Mines. Jednak nic nie słyszałam. Dźwięki były stłumione. Pobiegłam za nim. Musieliśmy ukryć się przed ogniem.
-Następnego dnia będziemy musieli sprawdzić ciała. Zapewne nikt nie przeżył. Tymczasem schowajmy się-powiedziałam. Mines znalazł jakieś dogodne, chodź ciasne miejsce gdzie mogliśmy pójść spać...
Od Sang'a-cd Nery
-Ale ciekawe co?-powiedziało
-Po prostu coś
-Coś-odparłem.- Mniej ponuro?
-Może-odpowiedziała.
Nie wiedziałem co mogę powiedzieć. Oznaczyłem sobie za cel małą roślinkę i posłałem w nią kilka iskier elektryczności. Zaczęła błyszczeć po czym zwinęła się i uschła
Nera?
-Po prostu coś
-Coś-odparłem.- Mniej ponuro?
-Może-odpowiedziała.
Nie wiedziałem co mogę powiedzieć. Oznaczyłem sobie za cel małą roślinkę i posłałem w nią kilka iskier elektryczności. Zaczęła błyszczeć po czym zwinęła się i uschła
Nera?
Od Sang'a-cd Reiny
Popatrzyłem tylko na ciało martwego człowieka i przejechałem po jego twarzy pazurem robiąc głęboką ranę. Nagle wadera wypowiedziała się:
-Co to?-spytała się wadera i wskazała torbę leżącą 2 metry dalej
-Zobaczymy-podeszliśmy do torby i otworzyliśmy ją. Ciekawe co się w niej znajduje...
Reina?Co znaleźliśmy?
-Co to?-spytała się wadera i wskazała torbę leżącą 2 metry dalej
-Zobaczymy-podeszliśmy do torby i otworzyliśmy ją. Ciekawe co się w niej znajduje...
Reina?Co znaleźliśmy?
czwartek, 25 grudnia 2014
Od Reiny C.D Sang'a
Patrzyłam na niego, i nic nie mówiłam, byłam cicho, jakby w ogóle mnie tu nie było. Nie odzywałam się, stałam się nieżywą istotą. Jedyne co robiłam to mrugałam. Po chwili za usłyszałam kroki, później coraz głośniej i głośniej. Wstałam gwałtownie i zaczęłam warczeć.
- Coś się stało? - Obrócił się w moją stronę. A moim oczom ukazał się człowiek. Sang tez zaczął warczeć. Mężczyzna zaś, wyjął broń i celował mi w głowę. Ja natomiast byłam szybsza od niego i uniknęłam wystrzału. Po tym zdarzeniu Sang, rzucił się na niego, kłami złapał go za kark i trzymał tak mocno, puki nie przestał drgać.
- Dobra robota. - Uśmiechnęłam się.
{Sang? To mi tylko do głowy wpadło...}
- Coś się stało? - Obrócił się w moją stronę. A moim oczom ukazał się człowiek. Sang tez zaczął warczeć. Mężczyzna zaś, wyjął broń i celował mi w głowę. Ja natomiast byłam szybsza od niego i uniknęłam wystrzału. Po tym zdarzeniu Sang, rzucił się na niego, kłami złapał go za kark i trzymał tak mocno, puki nie przestał drgać.
- Dobra robota. - Uśmiechnęłam się.
{Sang? To mi tylko do głowy wpadło...}
Od Nery C.D Sang'a
- Nie mów nic więcej. - Obróciłam głowę w bok. Nie mogę słuchać historii innych, bo sama nie uspokoiłam się po swojej.
- Dobra, skoro chcesz. - Odparł. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, a po chwili spokojnie usiadłam na trawie. Tak siedziałam, i zastanawiałam się, jak mam dalej żyć. W sumie, mam siostrę, ona mnie tylko podtrzymuje na duchu.
- Powiedz coś, bo tak tu ponuro się zrobiło... - Poprosiłam basiora.
<Sang? Nie mam zbyt dużo weny xD>
- Dobra, skoro chcesz. - Odparł. Przez chwilę nic nie mówiliśmy, a po chwili spokojnie usiadłam na trawie. Tak siedziałam, i zastanawiałam się, jak mam dalej żyć. W sumie, mam siostrę, ona mnie tylko podtrzymuje na duchu.
- Powiedz coś, bo tak tu ponuro się zrobiło... - Poprosiłam basiora.
<Sang? Nie mam zbyt dużo weny xD>
Od Sang'a-cd Nery
-A czy krew mówi-uśmiechnąłem się
-Przywiązany jesteś do swojego imienia co nie?-uniosła brew
-Mówi o mnie prawdę-powiedziałem
-Jesteś krwią?
-Nie znasz prawdy. Całej prawdy
-Więc mi ją powiedz
-Nie jest aż taka skomplikowana, ale..
-Ale co?
-No cóż. Ares zgwałcił moją matkę, ta umarła przy porodzie, a ja nie przeżyłbym dzięki magii krwi. Ale to jeszcze nie wszystko-powiedziałem
Nera?
-Przywiązany jesteś do swojego imienia co nie?-uniosła brew
-Mówi o mnie prawdę-powiedziałem
-Jesteś krwią?
-Nie znasz prawdy. Całej prawdy
-Więc mi ją powiedz
-Nie jest aż taka skomplikowana, ale..
-Ale co?
-No cóż. Ares zgwałcił moją matkę, ta umarła przy porodzie, a ja nie przeżyłbym dzięki magii krwi. Ale to jeszcze nie wszystko-powiedziałem
Nera?
Od Nery C.D Sang'a
- Po cholerę?! - Otarłam łzy i ruszyłam z szybkim tempem. Od jakiegoś czasu nie umiem poradzić sobie z psychiką. Miewam także inne przebłyski, takie jak dusze rodziców. Od jakiegoś czasu wieczorem pojawiają się i ze mną rozmawiają, także babka, która mnie często wnerwia, to mnie trzyma jak na razie trzyma psychicznie.
Gdy tak wolno biegłam, w moich oczach pojawiła się złość. Nie wiem co mogło ja powodować. A basior cały czas milczał. W końcu pierwsza się odezwałam.
- Co nic nie mówisz?
<Sang? Nie miałam pomysłu...>
Gdy tak wolno biegłam, w moich oczach pojawiła się złość. Nie wiem co mogło ja powodować. A basior cały czas milczał. W końcu pierwsza się odezwałam.
- Co nic nie mówisz?
<Sang? Nie miałam pomysłu...>
Od Sihiri-cd Azzai
-Nikt mi nie musi pomagać-powiedziałam i spróbowałam wstać jednak obaliłam się. Za kolejnym razem udało mi się to
-Wykrwawisz się-powiedział.
-Znam sztuczki-powiedziałam. -Potrafię o siebie sama zadbać-zaśmiałam się
-Ja tam raczej nadal uważam że powinnaś z tym pójść do jakiegoś medyka
-Niepotrzebne mi to.
-Sihir. Kulejesz, zaraz nam padniesz z powodu braku krwi
-Dobra, ale przestań już tak mówić-powiedziałam
Azzai? Nw co napisaćxD
-Wykrwawisz się-powiedział.
-Znam sztuczki-powiedziałam. -Potrafię o siebie sama zadbać-zaśmiałam się
-Ja tam raczej nadal uważam że powinnaś z tym pójść do jakiegoś medyka
-Niepotrzebne mi to.
-Sihir. Kulejesz, zaraz nam padniesz z powodu braku krwi
-Dobra, ale przestań już tak mówić-powiedziałam
Azzai? Nw co napisaćxD
Od Sang'a-cd Nery
Popatrzyłem na waderę. Wolałem nie wtrącać się do jej spraw. Wiele powiedziałoby, że powinienem zareagować. Jest ale.Jeśli komuś pomagasz potem nie potrafi poradzić sobie z bólem. Chwilę czekałem, aż Nera się ruszy. Chciałem nawet podejść, ale ciągle w ostatniej chwili powstrzymywałem się. Sama musi poradzić sobie z bólem. Musi wiedzieć, że inaczej po jej psychice.
Jednak miałem tego dość i musiałem się odezwać
-Opowiesz ckliwą historię czy nadal będziesz powstrzymywała ból?-spytałem
Nera? Pasuje xd?
Jednak miałem tego dość i musiałem się odezwać
-Opowiesz ckliwą historię czy nadal będziesz powstrzymywała ból?-spytałem
Nera? Pasuje xd?
Od Sang'a-cd Reiny
-Nie, dzięki. Nie potrzebuje truskawek-uśmiechnąłem się. -Potrzebuję raczej krwi żeby lepiej wyglądać. Ale jak na razie nie chce mi się jej zdobywać. Poza tym nie potrzebuję niczego-podszedłem do wielkiego kamienia i zacząłem rysować na nim postacie. Z mojej łapy wypływały różne kolory krwi. Wadera miała dziwną minę
-A no tak. Sang, krew
-Niech zgadnę. Chciałaś zapytać jak to robię?
-Może-powiedziała i jej warga lekko się uniosła
-Skoro tak-powiedziałem i wróciłem do szkicowania...
Reina?
-A no tak. Sang, krew
-Niech zgadnę. Chciałaś zapytać jak to robię?
-Może-powiedziała i jej warga lekko się uniosła
-Skoro tak-powiedziałem i wróciłem do szkicowania...
Reina?
środa, 24 grudnia 2014
Wesołych Świąt!
Życzę wam wszystkim wesołych świąt! Ja już jestem po kolacji, aż za dużo tego wszystkiego zjadłam, jeszcze jest sernik, wuzetka i tiramisu... Nie wiem jak to wszystko zjemy... Ale nie ważne, życzę wam wesołych pogodnych świąt, zdrowia, szczęścia, pomyślności i wielu powodzeń w nadchodzącym nowym roku!
~Pozdrawiam, Nera Samica Betha
~Pozdrawiam, Nera Samica Betha
Od Isao C.D Fiore
-Wybieram to drugie.-Oznajmiłem, niemal natychmiast wstając i rozglądając się dookoła.
Muszę przyznać, iż zachowanie wadery odrobinę mnie zaskoczyło. Pierwszy raz spotkałem się z kimś tak... Bezpośrednim. Zazwyczaj wszyscy uciekali przed rozmową ze mną i w sumie mi to nie przeszkadzało.
Skierowałem się w stronę lasku, nieopodal miejsca, w którym akurat przebywaliśmy. Całkiem niedawno widziałem w tamtych okolicach kilka saren.
Zaraz po dotarciu na miejsce, dostrzegłem w oddali zarys zwierząt i bez zbędnych ceregieli zacząłem tam biec, gdy byłem wystarczająco blisko, prze teleportowałem się tuż przed nie i umiejętnie wbiłem pazury w szyje wierzgającej sarny. Nie jestem typem, który ludzi znęcać się nad żywymi istotami, więc szybko skręciłem jej kark, a gdy ta przestała machać kopytami, odłożyłem ją na ziemię, siadając obok. Poczekałem chwilę na waderę, która cały uważnie mi się przyglądała.
-Smacznego.-Mruknąłem, niezbyt chętnie, po czym odszedłem odrobinę od zdobyczy. Wciąż towarzyszyła mi zasada "samice mają pierwszeństwo", więc postanowiłem poczekać, aż ta naje się do syta. Zresztą... Sam nie byłem głodny.
<Fiore? Wybacz... Brak weny>
Muszę przyznać, iż zachowanie wadery odrobinę mnie zaskoczyło. Pierwszy raz spotkałem się z kimś tak... Bezpośrednim. Zazwyczaj wszyscy uciekali przed rozmową ze mną i w sumie mi to nie przeszkadzało.
Skierowałem się w stronę lasku, nieopodal miejsca, w którym akurat przebywaliśmy. Całkiem niedawno widziałem w tamtych okolicach kilka saren.
Zaraz po dotarciu na miejsce, dostrzegłem w oddali zarys zwierząt i bez zbędnych ceregieli zacząłem tam biec, gdy byłem wystarczająco blisko, prze teleportowałem się tuż przed nie i umiejętnie wbiłem pazury w szyje wierzgającej sarny. Nie jestem typem, który ludzi znęcać się nad żywymi istotami, więc szybko skręciłem jej kark, a gdy ta przestała machać kopytami, odłożyłem ją na ziemię, siadając obok. Poczekałem chwilę na waderę, która cały uważnie mi się przyglądała.
-Smacznego.-Mruknąłem, niezbyt chętnie, po czym odszedłem odrobinę od zdobyczy. Wciąż towarzyszyła mi zasada "samice mają pierwszeństwo", więc postanowiłem poczekać, aż ta naje się do syta. Zresztą... Sam nie byłem głodny.
<Fiore? Wybacz... Brak weny>
Od Nery C.D Sang'a
- Chętnie. - Uśmiechnęłam się do basiora, wyglądał na starszego ode mnie, i nie mogłam się powstrzymać zadać tego pytania. - A ile ty masz lat?
- Słucham? - Odwrócił głowę w moją stronę.
- Nie nic... - Zaśmiałam się. Po chwili dorównałam basiorowi kroku. Chyba poznał po mnie wcześniej, że mam poczucie humoru. Może... nie jestem pewna ale ok.
Gdy tak szłam obok Sang'a, przypomniał mi się mord w starej watasze, pełno krwi, krzyków trupów, i moi rodzice... Miałam ten obraz przed oczami, automatycznie cofnęłam się o kilka kroków z przerażonym wyrazem pyska.
- Coś się stało? - Spytał basior patrząc na mnie. Ja natomiast byłam wpatrzona w ten obraz, nic nie odpowiedziałam, kolejny raz widziałam jak rodzice ginęli... Parę łez płynęło mi po twarzy...
(Sang? Dasz radę odpisać nie? xD)
Od Reiny C.D Sang'a
- Ojciec mnie obdarował tym imieniem, mówił mi że jestem jedną z tych wader, które maja dobre serca, oczywiście nie chcę się chwalić. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Byłaś tylko jedną jego córką? -Znów zadał pytanie.
- Nie, ze mną było ich 5, a ogólnie 17, z rodzicami oczywiście. Ale nie wiem po co te pytania. - Odparłam.
- Po prostu chcę się czegoś dowiedzieć o tobie. - Uśmiechnął się. Ja jeszcze raz się rozciągnęłam, nadal spać mi się chciało, chyba tym razem tylko 2 godziny spałam. Ale trudno, wplątałam się w rozmowę, trza rozmawiać.
Jeszcze raz spojrzałam na basiora. - Jadłeś dzisiaj śniadanie?
- Tak, a o co chodzi? - Zerknął na mnie kontem oka.
- Coś mizernie mi wyglądasz, za tobą są truskawki, jeśli chcesz, zerwij trochę.
{Sang?}
Tak pierwsze wrażenie było zaje****e xD
- Byłaś tylko jedną jego córką? -Znów zadał pytanie.
- Nie, ze mną było ich 5, a ogólnie 17, z rodzicami oczywiście. Ale nie wiem po co te pytania. - Odparłam.
- Po prostu chcę się czegoś dowiedzieć o tobie. - Uśmiechnął się. Ja jeszcze raz się rozciągnęłam, nadal spać mi się chciało, chyba tym razem tylko 2 godziny spałam. Ale trudno, wplątałam się w rozmowę, trza rozmawiać.
Jeszcze raz spojrzałam na basiora. - Jadłeś dzisiaj śniadanie?
- Tak, a o co chodzi? - Zerknął na mnie kontem oka.
- Coś mizernie mi wyglądasz, za tobą są truskawki, jeśli chcesz, zerwij trochę.
{Sang?}
Tak pierwsze wrażenie było zaje****e xD
wtorek, 23 grudnia 2014
Od Sang'a-cd Reiny
-Żyję, Oddycham. Ogólnie to co zwykle-powiedziałem do nowo poznanej wadery. Pierwsze wrażenie robi się tylko raz. Trzeba być najmilszym jak się da-Jestem Sang, czyli Krew
-Reina-powiedziała krótko. Automatycznie przetłumaczyłem sobie to imię w głowie
-Czyli tłumacząc z języka hiszpańskiego Królowa? Zgadza się nieprawdaż?
-Tak, a co to za pytanie
-Zwykłe. Po prostu jestem ciekawy. Co się stało, że otrzymałaś tak piękne imię?-uniosłem brew
Reina?
Pierwsze wrażenie było dobre xD?
-Reina-powiedziała krótko. Automatycznie przetłumaczyłem sobie to imię w głowie
-Czyli tłumacząc z języka hiszpańskiego Królowa? Zgadza się nieprawdaż?
-Tak, a co to za pytanie
-Zwykłe. Po prostu jestem ciekawy. Co się stało, że otrzymałaś tak piękne imię?-uniosłem brew
Reina?
Pierwsze wrażenie było dobre xD?
Od Sang'a-cd Nery
Spojrzałem na siebie.
-Basior-powiedziałem z uśmiechem
-Pytam na poważnie
-A ja na poważnie odpowiadam. Nie jestem przecież waderą. A na imię mi Sang-przedstawiłem się waderze-A twoje imię?
-Nera. Należysz do watahy Down Heart?
-Tak, ale ciebie nie znam
-Jestem Bethą-odparła unosząc wręcz niezauważalnie głowę
-Jak na razie znam tylko alfę tej watahy
-To moja siostra-uśmiechnęła się lekko
-Skoro tak rozmawiamy. Masz ochotę na spacer. Nie lubię stać w miejscu-podpowiedziałem.
Nera?
-Basior-powiedziałem z uśmiechem
-Pytam na poważnie
-A ja na poważnie odpowiadam. Nie jestem przecież waderą. A na imię mi Sang-przedstawiłem się waderze-A twoje imię?
-Nera. Należysz do watahy Down Heart?
-Tak, ale ciebie nie znam
-Jestem Bethą-odparła unosząc wręcz niezauważalnie głowę
-Jak na razie znam tylko alfę tej watahy
-To moja siostra-uśmiechnęła się lekko
-Skoro tak rozmawiamy. Masz ochotę na spacer. Nie lubię stać w miejscu-podpowiedziałem.
Nera?
Od Reiny
- Kolejny dzień! - Mruknęłam pod nosem. Obudziłam się tym razem nie w norze, tylko pod drzewem. Nie wiem, jak się tam znalazłam, przypadkiem? Chyba nie, ale nieważne.
Wstałam, rozciągnęłam się, i poszłam tam, gdzie jakąś przekąskę mogę zjeść. Nie wiem gdzie, ale gdzieś poszłam... Gdy dotarłam na miejsce, było tam parę krzaków z truskawkami. Zjadłam trochę, a następnie znów położyłam się pod jakimś drzewem. Jak tak leżałam, usłyszałam dyszenie, po chwili coraz bardziej głośniejsze...
Szybko wskoczyłam na drzewo, i zaczęłam się przyglądać tej osobie, to był basior, jeśli mnie oczy nie myliły...
Miał granatową sierść, oczu niestety nie dałam rady dostrzec... Po chwili basior mnie dostrzegł.
- Szpiegujesz mnie?! - Warknął. Ja natomiast się nic nie odzywałam. - Szpiegujesz mnie?! - Warknął coraz głośniej. Cichym głosem odparłam:
- Nie, bo co?!
- Nie nic... - Rzekł, i się odwrócił.
- Co ty tutaj robisz? - Zeszłam powoli z drzewa...
<<Sang?>>
Wstałam, rozciągnęłam się, i poszłam tam, gdzie jakąś przekąskę mogę zjeść. Nie wiem gdzie, ale gdzieś poszłam... Gdy dotarłam na miejsce, było tam parę krzaków z truskawkami. Zjadłam trochę, a następnie znów położyłam się pod jakimś drzewem. Jak tak leżałam, usłyszałam dyszenie, po chwili coraz bardziej głośniejsze...
Szybko wskoczyłam na drzewo, i zaczęłam się przyglądać tej osobie, to był basior, jeśli mnie oczy nie myliły...
Miał granatową sierść, oczu niestety nie dałam rady dostrzec... Po chwili basior mnie dostrzegł.
- Szpiegujesz mnie?! - Warknął. Ja natomiast się nic nie odzywałam. - Szpiegujesz mnie?! - Warknął coraz głośniej. Cichym głosem odparłam:
- Nie, bo co?!
- Nie nic... - Rzekł, i się odwrócił.
- Co ty tutaj robisz? - Zeszłam powoli z drzewa...
<<Sang?>>
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Od Esperancy
Tyle tych przygotowań do świąt, w tym roku spędzę je z Villag, nie sama jak rok temu, tym razem z rodziną...
Siedziałam spokojnie na głazie, słońca nie było, śniegu z resztą też. Po chwili położyłam się i wpatrywałam w niebo, całe w chmurach, ponure, a śniegu jak nie było, tak nie ma. To po co zapuszczałam tą sierść?!
Tak rozmyślając i spoglądając w niebo, nie zauważyłam jak przypatrywała mi się Villag. Wstałam jak bym, boga zobaczyłam i krzyknęłam z przerażenia:
- Co tutaj robisz?!
- Przyszłam dać ci wycisk. Są święta, a ty sobie tutaj leżysz! - Spojrzała mi w oczy, a ja się tylko zaśmiałam:
- Przesadzasz... Wszystko jest już zrobione...
- Może przesadzam, ale ty nic nie zrobiłaś!
- Jak to nic?! Choinkę przyniosłam! - Odparłam ze zdziwieniem.
- Nie ty, tylko Dante, bo go poprosiłam, a ty tylko za nim szłaś!
- Może... Dobra, masz rację. - Zaczęłam się śmiać. Po tej rozmowie Villag poszła, nie wiem gdzie, ale gdzieś poszła, może kolejne zlecenie, albo, nie wiem... Gdzieś poszła!
Niedługo po tym położyłam się i zamknęłam oczy, następnie usłyszałam głos:
- Cześć! - Szybko otworzyłam oczy, a tam zobaczyłam pomarańczową waderę.
- Cześć? Jak ci na imię?
{Fiore?}
Siedziałam spokojnie na głazie, słońca nie było, śniegu z resztą też. Po chwili położyłam się i wpatrywałam w niebo, całe w chmurach, ponure, a śniegu jak nie było, tak nie ma. To po co zapuszczałam tą sierść?!
Tak rozmyślając i spoglądając w niebo, nie zauważyłam jak przypatrywała mi się Villag. Wstałam jak bym, boga zobaczyłam i krzyknęłam z przerażenia:
- Co tutaj robisz?!
- Przyszłam dać ci wycisk. Są święta, a ty sobie tutaj leżysz! - Spojrzała mi w oczy, a ja się tylko zaśmiałam:
- Przesadzasz... Wszystko jest już zrobione...
- Może przesadzam, ale ty nic nie zrobiłaś!
- Jak to nic?! Choinkę przyniosłam! - Odparłam ze zdziwieniem.
- Nie ty, tylko Dante, bo go poprosiłam, a ty tylko za nim szłaś!
- Może... Dobra, masz rację. - Zaczęłam się śmiać. Po tej rozmowie Villag poszła, nie wiem gdzie, ale gdzieś poszła, może kolejne zlecenie, albo, nie wiem... Gdzieś poszła!
Niedługo po tym położyłam się i zamknęłam oczy, następnie usłyszałam głos:
- Cześć! - Szybko otworzyłam oczy, a tam zobaczyłam pomarańczową waderę.
- Cześć? Jak ci na imię?
{Fiore?}
Od Shiro
Kiedy braciszek wyszedł dużo myślałam o naszym dotychczasowym życiu. Byliśmy najemnikami - to przykre, ale prwadziwe. Po ucieczne z rodzinnej watahy trzymaliśmy się z boku. Żyliśmy w odludnych miejscach, gdzie nie było nikogo, nawet zwierzyny. Ciężko było tam przeżyć, dlatego zaczęliśmy działać na zlecenia, a jako zapłatę żądaliśmy jedzenia, wody albo po prostu tego, co mogło się przydać w przyszłości. W międzyczasie trenowaliśmy i poznawaliśmy magię na coraz większy zakres. Udało nam się nawet okiełznać żywioły.
Na naszą magię nakładamy ograniczenie, pewien limit: używamy magii świadomie. Nie posuniemy się do użycia niesprawdzonego sposobu, bądź niestabilnej energii. Takie postępowanie wymusza na nas nasza inteligencja; w końcu użyty przez nas czar może się obrócić przeciw nam.
Moje rozmyślania przerwał jakiś hałas na zewnątrz. Mimo ran podniosłam się i wyszłam sprawdzić co się dzieje. Przed wejściem do jaskini stał rozzłoszczony basior. Rzucił się na mnie i przygwoździł do ziemi w ułamku sekundy. Wtedy, jakby znikąd pojawił się Itami. Chwycił napastnika za kark i cisnął z krzaki. Zasłonił mnie.
- Wara od mojej siostry! - krzyknął. Nie patrzył na mnie, nie musiał. A ja i tak wiedziałam, że wcale nie odszedł daleko, tylko pilnował mnie. Mój kochany braciszek.
Basior podniósł się chwiejnie i ruszył na brata. Itami nie ruszył łapą ani na milimetr. Po prostu spojrzał na przeciwnika, a ten wrzasnął z bólu.
- Ostatnie słowa? - zapytał Itami.
<Ktoś???>
Na naszą magię nakładamy ograniczenie, pewien limit: używamy magii świadomie. Nie posuniemy się do użycia niesprawdzonego sposobu, bądź niestabilnej energii. Takie postępowanie wymusza na nas nasza inteligencja; w końcu użyty przez nas czar może się obrócić przeciw nam.
Moje rozmyślania przerwał jakiś hałas na zewnątrz. Mimo ran podniosłam się i wyszłam sprawdzić co się dzieje. Przed wejściem do jaskini stał rozzłoszczony basior. Rzucił się na mnie i przygwoździł do ziemi w ułamku sekundy. Wtedy, jakby znikąd pojawił się Itami. Chwycił napastnika za kark i cisnął z krzaki. Zasłonił mnie.
- Wara od mojej siostry! - krzyknął. Nie patrzył na mnie, nie musiał. A ja i tak wiedziałam, że wcale nie odszedł daleko, tylko pilnował mnie. Mój kochany braciszek.
Basior podniósł się chwiejnie i ruszył na brata. Itami nie ruszył łapą ani na milimetr. Po prostu spojrzał na przeciwnika, a ten wrzasnął z bólu.
- Ostatnie słowa? - zapytał Itami.
<Ktoś???>
Od Reiny
Był już wieczór, siedziałam sama w norze, a pojutrze święta... no cóż trzeba się przygotować, dzisiaj sprzątałam, jutro coś upiekę, może, nie wiem, kurczaka, sama spędzę te święta... znowu... Dobra, nie czas się użalać nad sobą, trzeba trochę zaprzyjaźnić się z innymi, być może sama tych świąt nie spędzę.
Po chwili już byłam za dworze, księżyc już był na niebie, choć prawie go widać nie było, szłam spokojnie, równym truchtem. Wiedziałam, że o tej porze, prawie żadnych wilków nie będzie, ale może jakiś się zjawi, i miałam rację, przed oczyma przebiegł mi czarny wilk, nie mogłam powstrzymać ciekawości i pobiegłam za nim. Ten wilk biegł coraz szybciej, ja wraz z nim przyśpieszałam. Coraz bardziej się męczyłam, z każdą chwilą coraz ciężej było mi przyśpieszać. W końcu krzyknęłam:
- Stój! - Krzyczałam. Wilk gwałtownie się zatrzymał, gdy się obrócił, spostrzegłam, że to wadera, widziałam to w jej oczach.
- Tak? O co chodzi? - Spytała z bardzo serdecznym uśmiechem.
- Gdzie się tak śpieszysz? Nikt cię nie pogania... - Odparłam, ciągle łapiąc oddech.
<<Vivienne?>>
Po chwili już byłam za dworze, księżyc już był na niebie, choć prawie go widać nie było, szłam spokojnie, równym truchtem. Wiedziałam, że o tej porze, prawie żadnych wilków nie będzie, ale może jakiś się zjawi, i miałam rację, przed oczyma przebiegł mi czarny wilk, nie mogłam powstrzymać ciekawości i pobiegłam za nim. Ten wilk biegł coraz szybciej, ja wraz z nim przyśpieszałam. Coraz bardziej się męczyłam, z każdą chwilą coraz ciężej było mi przyśpieszać. W końcu krzyknęłam:
- Stój! - Krzyczałam. Wilk gwałtownie się zatrzymał, gdy się obrócił, spostrzegłam, że to wadera, widziałam to w jej oczach.
- Tak? O co chodzi? - Spytała z bardzo serdecznym uśmiechem.
- Gdzie się tak śpieszysz? Nikt cię nie pogania... - Odparłam, ciągle łapiąc oddech.
<<Vivienne?>>
Następna wilczyca...
Imię: Reina
|| imię: Akuma
Wiek: 3 lata || 4.12
Płeć: Wadera
Żywioł: Noc i Śmierć
Moce:
*Przebudzenie - Dzięki temu nie musi długo spać, wystarczy jej 3-5 godzin.
*Furia - Gdy wpada w furię, wyjątkowo spokojnie się zachowuje, chociaż wydaje dźwięki jak demon, często wtedy nie umie się powstrzymać od skręcenia karku czy też wyrwania oczu. Wtedy zwabia przeciwnika w swoja pułapkę, zmienia się w coś czego najbardziej się boi przeciwnik, to go wtedy szybko i bardzo boleśnie zabija.
*Lustrzane odbicie - Stoi w jednym miejscu, gdzie pojawia się ona (druga ona), wtedy jej prawdziwa postać, jest niewidzialna, a przeciwnik skupia się jedynie na tej widzialnej jej. W tym momencie, ona zachodzi go od tyłu i morduje.
*Taran - Gdy stoi, wychodzi z niej druga ona i taranuje przeciwników, którzy przed nią stoją, często ten taran ogłusza lub paraliżuje.
*Czuwanie - W nocy kontroluje sny innych, czuwa nad ich bezpieczeństwem, często też się do nich wkrada....
Bóstwa: Selene, Hades, Eol, Hebe;
Hierarchia: Strażniczka Nocna
Historia: Urodziła się jako jedna z 15 szczeniąt. Była jedna z tych silnych, ćwiczyła wtedy z ojcem sztuki walki, jednak gdy on umarł, matka i jej rodzeństwo wydało ją w łapy Samca Alphy. Miała zostać jego żoną, chociaż tego bardzo nie chciała, często pluła mu w twarz, ignorowała go, a kiedy próbował ją pocałować, przypiep***ła mu z całą siłą w pysk. Krótko po tym, on nie chciał jej za żonę, bo była zbyt wulgarna (często też się zastanawiano czy nie była zbyt trudna, bo Alpha nie umiał posługiwać się takimi trudnymi, wolał łatwe i posłuszne, a Reina nie była dz***ą na zamówienie). Kazał ją ściąć, ale ona przed tym rozkazem uciekła...
Charakter: Reina z pozoru wygląda na obiekt seksu***y, ale jednak jest ona niezależną wilczycą, mającą własne prawa i zasady, którymi się kieruje. Dąży do jednego celu, odnaleźć swoje szczęście, ale jeszcze nigdy go nie ujrzała. Nie chce znać takich wilków, którzy chcą ja tylko przelecieć, a później ja zostawić sama ze szczeniętami, uważa takich za śmiecie. Jest wilczycą, bardzo trudna do zdobycia, prędzej byś upolował ptaka lecącego 10 metrów nad twoją głową niż podbić jej serce. Ono dużo przeżyło, między innymi zdradę rodziny. Teraz stara się być szorstką wilczycą be uczuć, jednak w głębi serca jest wrażliwa i nieśmiała...
Rodzina: Zdradziła ją, nie chce jej znać!
Zauroczenie: Czy jest ktoś taki, który mógłby podbić jej serce?
Ex: Nie chce go znać..
Szczeniaki: Brak.
Głos:
Inne zdjęcia:
Upomnienia: 0
Od Azzai C.D Sihir
- Lepiej ci? - Podszedłem spokojnie do wadery, ta się nic nie odzywała, po prostu siedziała i oddychała głośno. Po chwili warknęła:
- Rodzina za rodzinę!
- Lepiej ci? - Powtórzyłem pytanie, niedługo odwróciła głowę w moją stronę.
- Jest dobrze... - Nadal dyszała, nie wiem, o co jej chodziło z tą rodziną, ale nie warto jej o tym wspominać, może znów wpadnie w furię. Gdy już myślałem, że jej przeszło, usiadłem obok niej, i nie zawahałem się spytać.
- A co z lasem?
- Wezwałam smoki, zaraz powinny tu być. - Odparła, po czym obróciła się w stronę tylnej łapy.
- Znasz kogoś, kto mógłby cie obejrzeć? - Rzekłem spoglądając na jej całą zakrwawioną nogę.
<Sihir? Wybacz, nie miałem pomysłu.>
- Rodzina za rodzinę!
- Lepiej ci? - Powtórzyłem pytanie, niedługo odwróciła głowę w moją stronę.
- Jest dobrze... - Nadal dyszała, nie wiem, o co jej chodziło z tą rodziną, ale nie warto jej o tym wspominać, może znów wpadnie w furię. Gdy już myślałem, że jej przeszło, usiadłem obok niej, i nie zawahałem się spytać.
- A co z lasem?
- Wezwałam smoki, zaraz powinny tu być. - Odparła, po czym obróciła się w stronę tylnej łapy.
- Znasz kogoś, kto mógłby cie obejrzeć? - Rzekłem spoglądając na jej całą zakrwawioną nogę.
<Sihir? Wybacz, nie miałem pomysłu.>
Kurai!
Imię: Kurai
II imię: Shogun
Wiek: 5 lat/29 luty
Płeć: Basior ♂
Żywioł: Tajemnicy
Moce:
Sharigan- niewykorzystywany przez Klan Uchiha. Według niektórych źródeł wywodzi się on z Byakugana, co jednak wydaje się być wątpliwe ze względu na fakt, że oczy Dziesięcioogoniastego wydają się być połączeniem Rinnengana i właśnie Sharingana. Daje to podstawy do stwierdzenia, że te oczy powstały na długo przed Byakuganem . Sharingan zapewnia użytkownikowi kilka specjalnych mocy: pozwala dostrzec swojego przeciwnika wśród klonów i tłumów, jak i skopiować jutsu wroga. Nie pozwala jednak kopiować technik Kekkei genkai.
Pierwszy poziom - jest to poziom zaraz po aktywacji Sharingana. Cechuje się jedną lub dwoma łezkami. Pozwala na dostrzeżenie rzeczy, które nie są widoczne dla zwykłego oka oraz na kopiowanie techniki Tajutsu
Drugi poziom - jest to w pełni uformowany Sharingan. W oku pojawiają się już trzy łezki. Pozwala on na skopiowanie wszystkich rodzaju jutsu, oprócz Kekkei genkai. Użytkownik widzi ruchy przeciwników, których wcześniej nie dostrzegał. Potrafi on również ozywać genjutsu ocznych, za pomocą których może złapać ofiarę w genjutsu przy pomocy kontaktu wzrokowego. Nie są one tak potężne jak w przypadku Mangekyo Sharingana.
Trzeci poziom - tak zwany Mangekyō Sharingan Pozwala on używać bardzo zaawansowanych technik genjutsu, zarazem jest na nie odporny, może odwrócić podstawowe i zaawansowane techniki genjutsu. Jego wygląd jest inny u każdego posiadacza. Przy nadmiernym korzystaniu może doprowadzić do ślepoty, ale również powoduje ogromny ból i krwawienie w czasie używania danej techniki z poziomu Mangekyō Sharingan. By go zdobyć, należy odczuć bardzo silne emocje (najczęściej negatywne). Jedną z metod jest zabicie swego najlepszego przyjaciela lub członka rodziny.
(Kurai zdobył go zabijając swoja partnerkę oraz klan i rodzinę )
Genjutsu-Nie dość, że może rzucić genjutsu wysokiej klasy zwykłym wskazaniem palcem, to posiada od groma iluzji wzrokowych, plus techniki Mangekyou Sharingana w tym jedną z najsilniejszych technik iluzji Tsukuyomi.
Ninjutsu-perfekcyjnie opanował podstawowy żywioł klanu Uchiha - ogień. Jest w stanie wykonać każdą technikę katon. Gdy walczy w pobliżu jakiegoś zbiornika wodnego, wspiera się też technikami suitonowymi, wybuchającymi klonami. jako posiadacz kalejdoskopu jest w stanie zaatakować przy pomocy Amaterasu najsilniejszego ataku fizycznego, który w mgnieniu oka może zakończyć walkę.
Taijutsu-jako, że był kapitanem oddziału ASBU musiał odznaczać się maksymalną sprawnością fizyczną. Dlatego kilkoma ciosami jest w stanie połamać komuś żebra, nadgarstki. Chociaż Uchiha nie preferuje walki w zwarciu, doskonale łączy swoje taijutsu z sharinganem, klonami i technikami ninjutsu.
Inteligencja- jako geniusz klanu Uchiha, doskonale analizuje swojego przeciwnika, jego taktykę i techniki. Podczas walki z Nagato można zauważyć, że zachowuje spokój i szybko udaje mu się znaleźć słaby punkt tak potężnej techniki jaką jest Chibaku Tensei.
Bóstwa: Hades, Nemezis:
Hierarchia: Straż Nocna
Historia:
Charakter: stosunkowo mało pokazuje swoje uczucia. Charakteryzuje się zimnym, ale skutecznym kalkulowaniem sytuacji w walce. Jest cichy, tajemniczy i chłodny. Posiada mroczną osobowość nie okazującą uczuć zewnętrznych. Wszystkie swoje uczucia i emocje tłumi w głębi serca, nie pozwalając aby były widziane na jego twarzy, czy w zachowaniu. Wyjątkami są momenty, kiedy spogląda zamyślony w niebo.Lub kiedy czasem się uśmiecha łobuzersko
Arogancki, ale również bardzo inteligenty i niezwykle bystry, bardzo ambitny wilk, zdecydował się żyć zemstą, lata mijały a Shogun stawał się coraz mroczniejszy chwytając się to coraz potężniejszych narzędzi powolne schodzenie w coraz gorsze emocje, żądza zemsty, zakazane techniki a nawet Odwet na ukochanej watasze i rodzinie . Cieszył się wielką popularnością pośród dziewczyn, wszystkie za nim szaleją ,lubi gdy go podrywają .. czasem odpowiada na podryw .. niestety nie ma zamiaru się ustatkować
Jedyne co jeśli wpadnie i będzie miał szczenięta z jakąś ma dwie opcje zabić lub wychować .. może wtedy coś się w nim zmieni ..
Rodzina: Sinomone -Siostra /Arium-Brat
Zauroczenie: " Na tym świecie nie ma brzydkich wader"
Ex: Były Takie piękne...
Szczenięta: Brak.
Głos:
Inne zdjęcia:
Upomnienia: 0.
niedziela, 21 grudnia 2014
Od Fiore - "Nowe życie, nowy początek"
Szłam przed siebie, po prostu szłam, łapy same mnie niosły, w świat, jak najdalej od tych bolesnych wspomnień. Przed oczyma wciąż miałam obraz tej rzeźni, krwawej masakry, tych wszystkich trucheł, szalejących płomieni, ciemnej, grubej, pokrywającej świat mgły. Na to wspomnienie coś ukuło mnie w sercu, nadal pamiętałam ten wzrok, błagalny wzrok, te wszystkie wilki, martwe, ranne, umierające, śmierć pochłaniała strumień dusz, niewinnych wilków. Otrząsnęłam się, nie mogłam pozwolić sobie na słabość, to już się stało, najwyraźniej musiało tak być, szkoda tylko, że to wszystko wydarzyło się z mojej winy. Z tego całego zamyślenia wyrwał mnie nieprzyjemny chłód, spojrzałam w dół, zagapiłam się, i już do pasa stałam w wodzie. Spojrzałam w stronę niewielkiego strumienia, wokół panowała zupełna cisza, słyszalny był jedynie szum potoku. Rozejrzałam się, ani żywej duszy, chodź byłam zupełnie sama, czułam na sobie czyjś wzrok, miałam wrażenia, jakbym nie była tu zupełnie sama. Wycofałam się z zimnej wody, otrzepałam się, dzień był wyjątkowo słoneczny, jak na taką porę roku, sierść powinna niedługo wyschnąć. Wskoczyłam na pobliski głaz, przed oczyma przemknął mi szary ogon, zakończony czerwoną kitką, zniknął równie szybko, co się pojawił. Podążyłam wzrokiem za tym tajemniczym ogonem, trudno było go ponownie wypatrzeć, lecz dostrzegłam go w oddali. Prze teleportowałam się ww to odległe miejsce, stanęłam oko w oko z nieznanym wilkiem. Spojrzałam mu głęboko w oczy, czytałam z nich, niczym z otwartej księgi.
- Witaj, Isao, tak? - spytałam z przyjaznym uśmiechem, byłam pewna swej racji.
- Owszem, a skąd to wiesz? - zapytał, unosząc jedną brew, w geście sztucznego zdziwienia.
- Twoje oczy, są jak otwarte drzwi, prowadzą wprost do twej duszy. - odparłam wywracając oczyma, z przekąsem.
- Ah, rozumiem, a z kim mam przyjemność?
- Fiore, dla ciebie Naitomara Yume. - odrzekłam skwapliwie, mrugając do basiora. - Masz może ochotę się przejść, tudzież zapolować?
<< Isao? >>
- Witaj, Isao, tak? - spytałam z przyjaznym uśmiechem, byłam pewna swej racji.
- Owszem, a skąd to wiesz? - zapytał, unosząc jedną brew, w geście sztucznego zdziwienia.
- Twoje oczy, są jak otwarte drzwi, prowadzą wprost do twej duszy. - odparłam wywracając oczyma, z przekąsem.
- Ah, rozumiem, a z kim mam przyjemność?
- Fiore, dla ciebie Naitomara Yume. - odrzekłam skwapliwie, mrugając do basiora. - Masz może ochotę się przejść, tudzież zapolować?
<< Isao? >>
Od Nery
Szłam przez polanę, chciałam w końcu uwolnić się od tych obowiązków, przecież wkrótce święta. Te przygotowanie pewnie będą trwały wiecznie! Chociaż lubię święta, ale całe szczęście, że spiżarnia pełna. Wciąż dochodzę po moim wypadku przy wodospadzie. Na dole było płytko, a ja skoczyłam. Ale, żyje się raz! Nie chciało mi się dalej iść, więc przycupnęłam na skale i popatrzyłam się w niebo. Chmury są... W końcu zima! Ja w sumie jestem jak dziecko, nie mogłam się tych świąt doczekać, lubię się bawić, normalnie dziecko! I tak lubię siebie taką, jaką jestem.
Tak myśląc o życiu, nie zauważyłam, jak położyłam się na skale. Mruczałam pod nosem sama do siebie, tak, jakby ktoś był obok mnie. I był, usłyszałam tylko delikatny szmer, po czym odwróciłam się gwałtownie, a tam zobaczyłam basiora o ciemnym kolorze futra, i czerwonych jak dwa rubiny oczach.
- Ktoś ty? - Wstałam na równe nogi przerażona, z przestraszonym wyrazem pyska.
(Sang?)
Sang!
Imię: Sang
II imię: Rain
Wiek: 5 lat 30 sierpnia
Płeć: Basior
Żywioł: Elektryczność, Krew
Moce:
*bezszelestność
*elektryczność
*rozmowa z roślinami, zwierzętami
*magia krwi(stąd imię)
*inne
Bóstwa: Nike, Tanatos, Hekate, Nemezis
Hierarchia: Strateg
Historia: Nienawidzi o sobie opowiadać ale skoro musi...Urodził się daleko stąd. Jego matką była jakaś wadera, a ojciec? Ojciec był parszywym łajdakiem który według niego nie powinien żyć, ale niestety. Jest nieśmiertelny. I dodajmy niepokonany w walce. Ares. Tak, zgwałcił jego matkę i odszedł. Urodził się jako jedyny szczeniak. Co do porodu matka zmarła. Ktoś go tam niby potem przygarnął, ale to było dawno. Uciekł. Był w końcu półbogiem. Umiał sobie poradzić. Ćwiczył swoje umiejętności walki i magii. Nie poddawał się. Raz spotkał alfę tej watahy. Jakoś zgodził się dołączyć.
Charakter: Nieustępliwy, determinacji ma za dwóch. Jest odważny i ostrożny. Rozsądek... Mimo tego że stara się być miły i przyjacielski jego przeszłość go dogania. Wiadomo nienawiść Gdy wpada w furię nic go nie powstrzyma...niestety rzekłby.
Rodzina: Uważam że nie powinienem nazywać Aresa swym ojcem
Zauroczenie: Szuka
Ex: Nie zajmował się błahostkami
Szczenięta: Brak.
Głos:
Upomnienia: 0.
Od Sihiri-cd Azzai
Wpatrywałam się w ogień. Płomienie obalały ogromne drzewa i paliły je do ostatniego miejsca. Popatrzyłam na basiora. Skierowałam oczy z powrotem na płonący las. Nie słyszałam już nic. Azzai coś tam jeszcze mówił. Poczułam jak trąca mnie w bark. Nie zareagowałam jednak. Wskoczyłam do płonącej pustki. Przed oczami miałam tylko obraz zatracenia. To co kiedyś się stało. Mojej siostry nie było nawet na świecie. Ogromny pożar. Ból i krzyk.
Biegłam przez rozżarzone pole, niegdyś ogromny las, wręcz puszczę. Tłumiłam wszystkie dźwięki. Moje źrenice zmniejszyły się. Jedyne co słyszałam to palący się ogień. Zostawiłam basiora z tyłu. Moje mięśnie pracowały jak nigdy. Nienawiść. Zobaczyłam sylwetki ludzi. Muszą ponieść konsekwencje za to, że zabili wszystkich! Za mojego brata, siostrę bliźniaczkę, za Kastiana! Nienawidzę tych larw!
Straciłam panowanie nad sobą. Ostatnie co zobaczyłam przed napadem furii był obraz 3 mężczyzn z pochodniami i jakiś 8-latek. Oraz jego matka i siostra? Chyba tak. To oni. Pamiętałam ich twarze sprzed 2 lat....
Wskoczyłam na jednego i z łatwością przegryzłam mu krtań.. Zaraz po tym padł drugi. Trzeci chyba gdzieś uciekł. Został dzieciak i te dwie. Nagle usłyszałam huk. Ten który miał uciec, ten mężczyzna..postrzelił mnie w tylnią łapę. Nagle zobaczyłam Azzie'go. Rzucił się na niego od tyłu. Potem z nim porozmawiam. Podziękuję za pomoc, a teraz..rodzina za rodzinę...
Teraz nadszedł czas na ich. Skoczyłam na matkę i rozszarpałam jej ciało. Dziewczyna broniła swojego brata. Uśmiechnęłam się. Ból za ból... Najpierw ją ugryzłam w rękę. Potem po prostu zagryzłam. Mały 8-latek. Z łatwością powaliłam go na ziemię. Wolałam jednak nie zabijać go od razu. Po prostu zapędziłam go do ognia. Spalił się na popiół. Jak Kastian...
Gdy furia minęła opadłam z sił. Musiałam wezwać smoka wody rzeby zgasił pożar. Ostatni raz popatrzyłam tylko na zwęgłone ciało i inne w jeszcze gorszym stanie. Zobaczyłam mojego towarzysza
Azzai?
Biegłam przez rozżarzone pole, niegdyś ogromny las, wręcz puszczę. Tłumiłam wszystkie dźwięki. Moje źrenice zmniejszyły się. Jedyne co słyszałam to palący się ogień. Zostawiłam basiora z tyłu. Moje mięśnie pracowały jak nigdy. Nienawiść. Zobaczyłam sylwetki ludzi. Muszą ponieść konsekwencje za to, że zabili wszystkich! Za mojego brata, siostrę bliźniaczkę, za Kastiana! Nienawidzę tych larw!
Straciłam panowanie nad sobą. Ostatnie co zobaczyłam przed napadem furii był obraz 3 mężczyzn z pochodniami i jakiś 8-latek. Oraz jego matka i siostra? Chyba tak. To oni. Pamiętałam ich twarze sprzed 2 lat....
Wskoczyłam na jednego i z łatwością przegryzłam mu krtań.. Zaraz po tym padł drugi. Trzeci chyba gdzieś uciekł. Został dzieciak i te dwie. Nagle usłyszałam huk. Ten który miał uciec, ten mężczyzna..postrzelił mnie w tylnią łapę. Nagle zobaczyłam Azzie'go. Rzucił się na niego od tyłu. Potem z nim porozmawiam. Podziękuję za pomoc, a teraz..rodzina za rodzinę...
Teraz nadszedł czas na ich. Skoczyłam na matkę i rozszarpałam jej ciało. Dziewczyna broniła swojego brata. Uśmiechnęłam się. Ból za ból... Najpierw ją ugryzłam w rękę. Potem po prostu zagryzłam. Mały 8-latek. Z łatwością powaliłam go na ziemię. Wolałam jednak nie zabijać go od razu. Po prostu zapędziłam go do ognia. Spalił się na popiół. Jak Kastian...
Gdy furia minęła opadłam z sił. Musiałam wezwać smoka wody rzeby zgasił pożar. Ostatni raz popatrzyłam tylko na zwęgłone ciało i inne w jeszcze gorszym stanie. Zobaczyłam mojego towarzysza
Azzai?
Wadera Fiore!
Imię: Fiore <czyt. Fior, pełne imię to Fiorleine, nienawidzi go.>
|| imię: Naitomara Yume <znaczy. 'Zły sen'>
Wiek: 2 lata || 31.01
Płeć: Wadera
Żywioł: Magia i Powietrze
Moce:
*Czytanie w myślach, porozumiewanie sie przez myśli, wkradanie się do cudzego umysłu, odczytywanie wspomnień sekretów itp.*
*Poprzez kontakt wzrokowy dowiaduje się wszystkiego o drugim wilki, wiek, imię, moce, silne strony, słabe punkty, czyli wszystkiego do łatwego pokonania, potencjalnego przeciwnika.*
*Hipnoza wzrokiem, śpiewem, lub zwykłym słowem.*
*Podstawy białej i czarnej magii, bardziej rozwinięta pod kontem tej złej, dobrze sobie z nią radzi i w pełni kontroluje, z resztą obie.*
*Kontroluje powietrze, wytwarza tornada, cyklony, może latać bez skrzydeł, chodzić po chmurach, delikatnie wpływa na pogodę, kiedy wpada w gniew szaleje dzika, niebezpieczna burza, a również wieje silny wiatr.*
*Jest w stanie wytwarzać portale do innych wymiarów, otwiera także takie do snów, i fantazji innych, sama jest również w stanie tworzyć nowe wymiary, obojętnie jakie.*
*Może zsyłać innym wilkom piękne sny, tudzież koszmary, zależnie od upodobania, sama również może wchodzić do snów innych, zmieniać, bawić się z nimi, zależnie od kaprysu.*
*Uzdrawianie, oraz regeneracja własnych ran, nawet tych śmiertelnych.*
*Bezszelestne poruszanie się, wtapianie w tło, niewidzialność, teleportacja, wiele innych przydatnych w walce umiejętności.*
*Przebłyski przyszłości, zazwyczaj realistyczne, chodź nie zawsze się iszczą.*
*Reszty nie zdradza, tudzież jeszcze nie odkryła!*
Bóstwa: Afrodyta, Hypnos, Eol, Mojry; <modli się do wszystkich, aczkolwiek, w różnych porach dnia.>
Hierarchia: Mag Białej Magii
Historia: Historia długa, smutna, bolesna, raniąca serce, duszę i psychikę, przesiąknięta krwią i łzami, pewnie taka jak większość, chcesz poznać to zdobądź pierw zaufanie Fiore, życzę powodzenia...
Charakter: Fiore to bardzo pogodna wadera, uśmiech nie schodzi jej z pyska, a poczucie humoru towarzyszy jej zawsze. Kocha się wygłupiać, zabawiać, a najbardziej imprezować. Uwielbia zawierać nowe znajomości, chętnie pomaga i nie oczekuje niczego w zamian. Wiecznie miła i zawadiacka, nie zawaha się jednak pokazać pazurków. W razie potrzeby może pokazać swoją ciemna stronę, agresywnego, nieobliczalnego oraz chciwego siedzącego w niej demona. Uwielbia walkę, jest szybka, zwinna, silna, skoczna, i zawsze ma przemyślany plan, nie działa pochopnie. Mimo iż trudno wyprowadzić ją z równowagi, zawsze jest to możliwe, zdarza się, iż użyje swojego niewyparzonego pyska, tak, może być opryskliwa, do tego jest bardzo pamiętliwa, więc strzeż się zemsty. Zawsze dotrzymuje słowa, dąży do postanowionego sobie celu, rzadko po trupach, ale się zdarza. Wieczna marzycielka, marzy o wielkiej, szczerej, a także wiecznej miłości, nigdy nie traci nadziei, nie rezygnuje w połowie drogi. Ma swoje na sumieniu, więc spokojnie można nazwać ją grzeszną. W stosunku do basiorów to słodka, romantyczna oraz bardzo pewna siebie, niepoprawna flirciara.
Rodzina: Ojciec - Vento, Matka - Linea, Młodsza siostra - Libelle, Starsi bracia - Gyappu, Gakke, Buraddo.
Zauroczenie: Każdy basior ma w sobie coś wyjątkowego, obecnie ma kogos na oku...
Ex: Ahh, dużo tego było, lecz wspomina jedynie Feneon'a, Seth'a, oraz Lonun'a.
Szczenięta: ---
Głos:
Upomnienia: 0
Charakter: Fiore to bardzo pogodna wadera, uśmiech nie schodzi jej z pyska, a poczucie humoru towarzyszy jej zawsze. Kocha się wygłupiać, zabawiać, a najbardziej imprezować. Uwielbia zawierać nowe znajomości, chętnie pomaga i nie oczekuje niczego w zamian. Wiecznie miła i zawadiacka, nie zawaha się jednak pokazać pazurków. W razie potrzeby może pokazać swoją ciemna stronę, agresywnego, nieobliczalnego oraz chciwego siedzącego w niej demona. Uwielbia walkę, jest szybka, zwinna, silna, skoczna, i zawsze ma przemyślany plan, nie działa pochopnie. Mimo iż trudno wyprowadzić ją z równowagi, zawsze jest to możliwe, zdarza się, iż użyje swojego niewyparzonego pyska, tak, może być opryskliwa, do tego jest bardzo pamiętliwa, więc strzeż się zemsty. Zawsze dotrzymuje słowa, dąży do postanowionego sobie celu, rzadko po trupach, ale się zdarza. Wieczna marzycielka, marzy o wielkiej, szczerej, a także wiecznej miłości, nigdy nie traci nadziei, nie rezygnuje w połowie drogi. Ma swoje na sumieniu, więc spokojnie można nazwać ją grzeszną. W stosunku do basiorów to słodka, romantyczna oraz bardzo pewna siebie, niepoprawna flirciara.
Rodzina: Ojciec - Vento, Matka - Linea, Młodsza siostra - Libelle, Starsi bracia - Gyappu, Gakke, Buraddo.
Zauroczenie: Każdy basior ma w sobie coś wyjątkowego, obecnie ma kogos na oku...
Ex: Ahh, dużo tego było, lecz wspomina jedynie Feneon'a, Seth'a, oraz Lonun'a.
Szczenięta: ---
Głos:
Od Dante
Wstałem dzisiaj wcześnie, zbyt wcześnie. Jak zawsze obudził mnie wiatr, dzisiaj wyjątkowo mocny. Miałem ochotę jeszcze leżeć, ale głód nie dawał mi spokoju. Musiałem iść coś zjeść, żeby się zbytnio nie męczyć, poszedłem do spiżarni watahy, tam zawsze jakiś żarcie jest. Niestety, gdy dotarłem, niczego nie było.
- A niech to szlag trafi! - Mruknąłem wkurzony pod nosem. Znów muszę polować! Jak ja tego nienawidzę... To bezsensowne ganianie za zwierzętami, i próbowanie ugryźć go w nogę lub kark. Już wolałem znaleźć jakąś padlinę, niż uganiać się za tymi jeleniami.
W końcu wpadł mi do głowy pewien pomysł, pozjadam jakieś owoce, przynajmniej na dobre mi to wyjdzie. Nie cały czas to mięso, i mięso. To zresztą też mi się znudziło. W bliskiej okolicy rosły jagody. Jak postanowiłem, tak zrobiłem, pobiegłem nad rzekę gdzie rosło dużo krzaków. Podszedłem do jednego, jak ugryzłem jedna tak po chwili wyplułem. Strasznie były kwaśne... Nie zauważyłem wtedy jak jakiś basior się mi przygląda. Patrzył na mnie tak jak bym był debilem.
- Kim ty jesteś?! - Warknąłem wrogo. On natomiast wyszedł zza krzaków, i odparł.
[Isao?]
- A niech to szlag trafi! - Mruknąłem wkurzony pod nosem. Znów muszę polować! Jak ja tego nienawidzę... To bezsensowne ganianie za zwierzętami, i próbowanie ugryźć go w nogę lub kark. Już wolałem znaleźć jakąś padlinę, niż uganiać się za tymi jeleniami.
W końcu wpadł mi do głowy pewien pomysł, pozjadam jakieś owoce, przynajmniej na dobre mi to wyjdzie. Nie cały czas to mięso, i mięso. To zresztą też mi się znudziło. W bliskiej okolicy rosły jagody. Jak postanowiłem, tak zrobiłem, pobiegłem nad rzekę gdzie rosło dużo krzaków. Podszedłem do jednego, jak ugryzłem jedna tak po chwili wyplułem. Strasznie były kwaśne... Nie zauważyłem wtedy jak jakiś basior się mi przygląda. Patrzył na mnie tak jak bym był debilem.
- Kim ty jesteś?! - Warknąłem wrogo. On natomiast wyszedł zza krzaków, i odparł.
[Isao?]
Od Esperancy C.D Isao
- Za wolno? Mogę szybciej... - Zaśmiałam się, i po chwili pojawiłam się za plecami basiora.
- Teraz to jest ok. - Uśmiechną się do mnie, po chwili ułożył się znowu na trawie.
- Będziesz tu tak leżał? - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. - Jest tyle pożytecznych rzeczy do zrobienia!
- A mnie się nie chce. - Odparł, obracając głowę w moją stronę.
- To nie jestem sama. - Usiadłam obok niego , przyjaźnie się uśmiechając. Po chwili ułożyłam się przy drzewie, metr od wilka, wpatrując mu się w oczy. W jego spojrzeniu było coś dziwnego (według mnie). Niestety nie wpatrywałam się długo, bo po chwili zamkną oczy.
- Ty lubisz odpoczywać w cichych miejscach sam?
{Isao?}
- Teraz to jest ok. - Uśmiechną się do mnie, po chwili ułożył się znowu na trawie.
- Będziesz tu tak leżał? - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. - Jest tyle pożytecznych rzeczy do zrobienia!
- A mnie się nie chce. - Odparł, obracając głowę w moją stronę.
- To nie jestem sama. - Usiadłam obok niego , przyjaźnie się uśmiechając. Po chwili ułożyłam się przy drzewie, metr od wilka, wpatrując mu się w oczy. W jego spojrzeniu było coś dziwnego (według mnie). Niestety nie wpatrywałam się długo, bo po chwili zamkną oczy.
- Ty lubisz odpoczywać w cichych miejscach sam?
{Isao?}
Od Villag
Spałam dość długo, obudziłam się dopiero o dwunastej. Kiedy tak długo śpię mam zazwyczaj całą twarz zaspaną, czego nie znoszę. Gdy tylko wyszłam na pole, chłód przewiał mi futro.
- Znów zima. - Mruknęłam ziewając. Zaczęłam szukać małej kałuży by przemyć twarz. Po chwili taką znalazłam i tą twarz przemyłam.
Po krótkiej chwili, otrzepałam się i poszłam poszukać towarzystwa, które pewnie szykuje się do obiadu, a ja nawet śniadania nie zjadłam! Mniejsza z tym, zrobiłam sobie mały spacer do centrum , gdzie powinno być dużo wilków, po drodze natknęłam się na jednego, leżał na trawie, wyglądał tak, jakby nie miał co ze sobą zrobić. Podeszłam do niego cicho i szturchnęłam w ramie.
- Żyjesz? - Uśmiechnęłam się sympatycznie, starałam się zachować pozory.
- Tak, bo co. - Odparł, rozciągając się mocno jak jakiś napuszony kot.
- Nic, tak pytam. - Przewróciłam głowę w bok.
(Isao?)
- Znów zima. - Mruknęłam ziewając. Zaczęłam szukać małej kałuży by przemyć twarz. Po chwili taką znalazłam i tą twarz przemyłam.
Po krótkiej chwili, otrzepałam się i poszłam poszukać towarzystwa, które pewnie szykuje się do obiadu, a ja nawet śniadania nie zjadłam! Mniejsza z tym, zrobiłam sobie mały spacer do centrum , gdzie powinno być dużo wilków, po drodze natknęłam się na jednego, leżał na trawie, wyglądał tak, jakby nie miał co ze sobą zrobić. Podeszłam do niego cicho i szturchnęłam w ramie.
- Żyjesz? - Uśmiechnęłam się sympatycznie, starałam się zachować pozory.
- Tak, bo co. - Odparł, rozciągając się mocno jak jakiś napuszony kot.
- Nic, tak pytam. - Przewróciłam głowę w bok.
(Isao?)
Daleka kuzynka Villag! Powitajmy Monitę!
Imię: Esperanca (woli gdy mówią Monita)
|| imię: Monita (częściej używane)
Wiek: 2 lata || 13.07
Płeć: Wadera
Żywioł: Czas i Natura
Moce: Związane z czasem i naturą:
*Podróżowanie w czasie
*Widzenia przyszłościowe
*Leczniczy błękitny ogień
*Przywracanie roślin do życia
Inne:
*Wyostrzone wszystkie zmysły
*Większa sprawność fizyczna
Bóstwa: Nimfy, Hebe, Nemezis;
Hierarchia: Pomocnica medyka
Historia: Urodziła się w małej watasze, ojciec zostawił ją po urodzeniu. Wychowywała się z matką i o rok starszym bratem. Już gdy miała pół roku miała widzenia i zdolności lecznicze. Lecz nie szanowali jej wszyscy, umiała się dobrze bić, nie zabiła jeszcze nikogo, może... tylko poważnie uszkodziła. Była oczkiem w głowie swojego brata. Gdy miała rok, jej matka się zakochała, opuściła wtedy ją i jej brata. W głębi jej duszy tkwiła nadzieja, że jeszcze wróci, ale wkrótce ona sama opuściła brata...
Charakter: Jest to miła i bardzo przyjacielska wilczyca, ale gdzieś tam w środku kryje się waleczna dusza.Bardzo trudno ją rozzłościć, nie to jak jej kuzynkę. Ma anielską cierpliwość, nie poddaje się tak łatwo; Jak coś obiecuje to słowa dotrzymuje. Ma bardzo silne mięśnie, z czego potrafi się bić za dwóch. Jeśli trzeba, jest romantyczna, ale tylko wtedy, gdy się zakocha; Monita jest bardzo tolerancyjna, toleruje wszystko i wszystkich. Umie śmiać się sama z siebie;
Rodzina: Kuzynka - Villag
Zauroczenie: Chciałaby, ale przy jej mocnym charakterze to jest prawie niemożliwe.
Ex: Brak
Szczenięta: Brak
Głos:
Upomnienia: 0
*Podróżowanie w czasie
*Widzenia przyszłościowe
*Leczniczy błękitny ogień
*Przywracanie roślin do życia
Inne:
*Wyostrzone wszystkie zmysły
*Większa sprawność fizyczna
Bóstwa: Nimfy, Hebe, Nemezis;
Hierarchia: Pomocnica medyka
Historia: Urodziła się w małej watasze, ojciec zostawił ją po urodzeniu. Wychowywała się z matką i o rok starszym bratem. Już gdy miała pół roku miała widzenia i zdolności lecznicze. Lecz nie szanowali jej wszyscy, umiała się dobrze bić, nie zabiła jeszcze nikogo, może... tylko poważnie uszkodziła. Była oczkiem w głowie swojego brata. Gdy miała rok, jej matka się zakochała, opuściła wtedy ją i jej brata. W głębi jej duszy tkwiła nadzieja, że jeszcze wróci, ale wkrótce ona sama opuściła brata...
Charakter: Jest to miła i bardzo przyjacielska wilczyca, ale gdzieś tam w środku kryje się waleczna dusza.Bardzo trudno ją rozzłościć, nie to jak jej kuzynkę. Ma anielską cierpliwość, nie poddaje się tak łatwo; Jak coś obiecuje to słowa dotrzymuje. Ma bardzo silne mięśnie, z czego potrafi się bić za dwóch. Jeśli trzeba, jest romantyczna, ale tylko wtedy, gdy się zakocha; Monita jest bardzo tolerancyjna, toleruje wszystko i wszystkich. Umie śmiać się sama z siebie;
Rodzina: Kuzynka - Villag
Zauroczenie: Chciałaby, ale przy jej mocnym charakterze to jest prawie niemożliwe.
Ex: Brak
Szczenięta: Brak
Głos:
Od Isao
Obudziły mnie natarczywe promienie słońca, uparcie świecące mi po oczach. Cudownie... Kolejny nudny dzień, wypełniony nudnymi wilkami, robiącymi nudne rzeczy, w nudnych miejscach... Jednym słowem: nuuuudaaa... Podniosłem się leniwie, i niemal natychmiast wyszedłem z jaskini, przeciągając się z cichym trzaskiem kości. Tej nocy nie spało mi się zbyt dobrze... Tego ukryć nie można.
Ziewnąłem przeciągle, wskakując na dosyć dużych rozmiarów skałę i zacząłem planować swój plan działań na najbliższy czas. Najpierw przydałoby się coś zjeść... Do głowy przyszło mi tylko jedno miejsce. Jezioro. Bez zwlekania udałem się w jego kierunku, spoglądając na wilki spacerujące na polanie. Mówiłem już, że są nudne? Nie...? Więc... Są nudne.
Po około dziesięciu minutach udało mi się dojść na miejsce. Poszedłem do średniej wielkości zbiornika, natychmiast wypatrując w wodzie kilka ryb. Chwilę odczekałem, po czym złapałem jedną w pazury.
-Niczym prawdziwy niedźwiedź...-Mruknąłem sam do siebie, połykając rybę niemal w całości. Zrobiłem tak jeszcze z kilkoma innymi sztukami, po czym położyłem się wygodnie na trawie zamykając oczy. Ta cisza wokół wcale nie pomagała mi się dziś dobudzić...
Nagle do moich uszu dobiegł podejrzany szmer. Przewróciłem się tylko na drugi bok, po chwili jednak wstając i odskakując w bok, spoglądając na wilka, który planował mnie zaatakować.
-Za wolno...-Zaśmiałem się serdecznie.
<Ktoś? Coś?>
Ziewnąłem przeciągle, wskakując na dosyć dużych rozmiarów skałę i zacząłem planować swój plan działań na najbliższy czas. Najpierw przydałoby się coś zjeść... Do głowy przyszło mi tylko jedno miejsce. Jezioro. Bez zwlekania udałem się w jego kierunku, spoglądając na wilki spacerujące na polanie. Mówiłem już, że są nudne? Nie...? Więc... Są nudne.
Po około dziesięciu minutach udało mi się dojść na miejsce. Poszedłem do średniej wielkości zbiornika, natychmiast wypatrując w wodzie kilka ryb. Chwilę odczekałem, po czym złapałem jedną w pazury.
-Niczym prawdziwy niedźwiedź...-Mruknąłem sam do siebie, połykając rybę niemal w całości. Zrobiłem tak jeszcze z kilkoma innymi sztukami, po czym położyłem się wygodnie na trawie zamykając oczy. Ta cisza wokół wcale nie pomagała mi się dziś dobudzić...
Nagle do moich uszu dobiegł podejrzany szmer. Przewróciłem się tylko na drugi bok, po chwili jednak wstając i odskakując w bok, spoglądając na wilka, który planował mnie zaatakować.
-Za wolno...-Zaśmiałem się serdecznie.
<Ktoś? Coś?>
sobota, 20 grudnia 2014
Powitajmy Isao!
Imię: Isao (Z Japońskiego oznacza "honor")
|| imię: Masaru (Z Japońskiego "zwycięski")
Wiek: 5 lat
Płeć: Basior
Żywioł: Krwi i Pustki
Moce: Moce gwarantowane przez władanie żywiołu krwi:
-Potrafi osłabić przeciwnika, wysysając z jego ciała całą energię,
-przez pewien czas zawładnąć jego ciałem (max. 1 godzinę, nie może go wtedy zabić, bo sam umrze),
-gdy wystarczająco mocno się skupi, jest w stanie wyrządzić wilkowi zupełnie takie same obrażenia, jakie zadają lalki voodoo,
-pozbawić go wszystkich zmysłów (węchu, smaku, słuchu, wzroku)
Moce gwarantowane przez władanie żywiołem Pustki:
-Jest w stanie stworzyć coś na kształt "czarnej dziury" i uwięzić w niej przeciwnika,
-gdy wpadnie w furię sieje ogólny zamęt i zniszczenie, przy pomocy owej otchłani (patrz: poprzednia umiejętność)
-potrafi teleportować, jednakże tylko do miejsc, które widział (w innym przypadku może wylądować, np. w drzewie),
Bóstwa: Hades
Hierarchia: Zabójca
Historia: Isao nie wie zbyt wiele o swojej przeszłości, gdyż częściowo stracił pamięć. Prawdopodobnie walczył ze smokiem, jednakże przegrał w walce i został "przygarnięty" do nieznanej mu watahy na czas leczenia. Odkrywał wtedy na nowo swoje umiejętności, uczył się jak postępować z innymi wilkami... Wtedy też poznał swoją pierwszą miłość, jednak porzucił wszystko, bo chciał poznawać świat. Postanowił odkryć prawdziwego siebie, co wbrew pozorom nie jest zbyt łatwe. Czasami zdarza się mu stracić kontrole nad własnym ciałem. "On" z przeszłości wraca, niszcząc wszystko dookoła.
Charakter: W tym przypadku powiedzenia "Nie oceniaj książki po okładce" nie sprawdza się ani trochę. Isao wygląda na groźnego i właśnie taki tez jest. Teoretycznie prawie zawsze się uśmiecha, ale grymas ten jest wypełniony ironią i znudzeniem. Uwielbia droczyć się z innymi i często zaczyna bójki, które mimo wszystko prawie zawsze wygrywa. O dziwo po bliższym poznaniu może okazać się w pewien sposób miły i opiekuńczy. Nie dzieje się to po znajomości trwającej dwa dni... Isao na polubienie kogoś potrzebuje minimum kilku tygodni, więc zazwyczaj kandydaci na jego przyjaciół, poddają się dosyć szybko. Jeśli chodzi o wadery... Mimo wszystko jest jednym z tych, którzy wiedzą jak postępować z płcią piękną. Nigdy nie podniesie łapy na żadną waderę, a jeśli zobaczy, że jakaś jest zagrożona-z całą pewnością jej pomoże.
Rodzina: Chciałby się w końcu dowiedzieć, czegos o swojej rodzinie, lecz jest to okropnie trudne...
Zauroczenie: A kto by chciał kogoś takiego jak on?
Ex: Brak
Szczenięta: Brak
Głos:
Upomnienia: 0
Od Vivienne
Wędrowałam po terenach nowej watahy. Wydawała się ona w porządku, inne wilki dawały mnie spokój, nie musiałam zaprzątać sobie głowy niepotrzebna rozmową. Chyba, że widzieli w moim spojrzeniu coś, co nie pozwalało im się zbliżyć do mnie... I dobrze.
Pogoda była sprzyjająca. Słońce grzało mi futro, ale nie tyle aby było mi za gorąco. Wiatru nie było, a niebo było bezchmurne. Idealna pogoda jak dla mnie.
Postanowiłam pierwszego dnia w watasze pozwiedzać jakieś tereny. Wypadałoby się tu trochę pokręcić i wiedzieć gdzie co jest. Jak na razie byłam w kilku miejscach. Były one piękne, ale nie chwytały mnie jakoś za serce zbyt specjalnie.
Moim dalszym punktem na liście było miejsce nazywane ' Dżunglą Przeznaczenia '. Przeznaczenia? Nie wierzyłam w coś takiego. Nie istnieje coś takiego jak ' przeznaczenie '. Nie wierzyłam w nic z tych rzeczy. Nie wierzyłam nawet w życie po śmierci. To nieprawda.. Raz żyjemy a potem nas nie ma. Nasze ciała gniją w ziemi a tamci głupcy myślą, że jest inaczej. Trzeba przestać myśleć jak dziecko..
Przedzierając się przez niebiesko-fioletowe światło, które przenikało do pni i dawało m piękny odcień, zagłębiam się coraz dalej w niejaką dżunglę. Drzewa z każdym krokiem były coraz bardziej powyginane w dziwnych kierunkach, a ich gałęzie - ogromne - wiły się w kierunku słońca, które było przysłonięte ogromnymi koronami. Tylko niektóre promyki przedzierały się przez tę gęstwinę.
Rosły tam dziwne gatunki zwierząt a także roślin. Cóż.. piękne miejsce, ale mnie chyba nic nie wzruszy. Postanowiłam wspiąć się na konar jednego z najgrubszego drzewa jakie kiedykolwiek widziałam. Gałąź była ogromna i wisiała w odległości 5 metrów od ziemi. Pode mną była mała rzeczka. Spojrzałam na wyciągnięte przede mną łapy. Nie pasowałam tu. Moje futro było takie ciemne przy tych wszystkich kolorach. Westchnęłam zrezygnowana, gdy nagle usłyszałam chrzęst nad sobą. Ktoś kto by się nie przyglądał zorientowałby się, że nic się nie stało. Ale mój wzrok dojrzał spadający kawałek kory, wręcz niezauważalny.
Spojrzałam na siebie. Na gałęzi wyżej leżał wilk. Samice i patrzył na mnie chłodnym wyrazem. Moja mina także nic nie zdradzała.
Nie zauważyłam do na początku, ponieważ jego futro dobrze się wtapiało. Miało różne odcienie brązu.
- Długo tu jesteś? - Zapytałam spokojnym głosem nadal świdrując i ni spuszczając z oczu wilka. Przyznam, że jedynie co w moim wyglądzie się wyróżniało to były różowe oczy i białe źrenice. Kiedyś matka powiedziała mi, że są one przerażające. Może tak, może nie.
< Blood? >
Pogoda była sprzyjająca. Słońce grzało mi futro, ale nie tyle aby było mi za gorąco. Wiatru nie było, a niebo było bezchmurne. Idealna pogoda jak dla mnie.
Postanowiłam pierwszego dnia w watasze pozwiedzać jakieś tereny. Wypadałoby się tu trochę pokręcić i wiedzieć gdzie co jest. Jak na razie byłam w kilku miejscach. Były one piękne, ale nie chwytały mnie jakoś za serce zbyt specjalnie.
Moim dalszym punktem na liście było miejsce nazywane ' Dżunglą Przeznaczenia '. Przeznaczenia? Nie wierzyłam w coś takiego. Nie istnieje coś takiego jak ' przeznaczenie '. Nie wierzyłam w nic z tych rzeczy. Nie wierzyłam nawet w życie po śmierci. To nieprawda.. Raz żyjemy a potem nas nie ma. Nasze ciała gniją w ziemi a tamci głupcy myślą, że jest inaczej. Trzeba przestać myśleć jak dziecko..
Przedzierając się przez niebiesko-fioletowe światło, które przenikało do pni i dawało m piękny odcień, zagłębiam się coraz dalej w niejaką dżunglę. Drzewa z każdym krokiem były coraz bardziej powyginane w dziwnych kierunkach, a ich gałęzie - ogromne - wiły się w kierunku słońca, które było przysłonięte ogromnymi koronami. Tylko niektóre promyki przedzierały się przez tę gęstwinę.
Rosły tam dziwne gatunki zwierząt a także roślin. Cóż.. piękne miejsce, ale mnie chyba nic nie wzruszy. Postanowiłam wspiąć się na konar jednego z najgrubszego drzewa jakie kiedykolwiek widziałam. Gałąź była ogromna i wisiała w odległości 5 metrów od ziemi. Pode mną była mała rzeczka. Spojrzałam na wyciągnięte przede mną łapy. Nie pasowałam tu. Moje futro było takie ciemne przy tych wszystkich kolorach. Westchnęłam zrezygnowana, gdy nagle usłyszałam chrzęst nad sobą. Ktoś kto by się nie przyglądał zorientowałby się, że nic się nie stało. Ale mój wzrok dojrzał spadający kawałek kory, wręcz niezauważalny.
Spojrzałam na siebie. Na gałęzi wyżej leżał wilk. Samice i patrzył na mnie chłodnym wyrazem. Moja mina także nic nie zdradzała.
Nie zauważyłam do na początku, ponieważ jego futro dobrze się wtapiało. Miało różne odcienie brązu.
- Długo tu jesteś? - Zapytałam spokojnym głosem nadal świdrując i ni spuszczając z oczu wilka. Przyznam, że jedynie co w moim wyglądzie się wyróżniało to były różowe oczy i białe źrenice. Kiedyś matka powiedziała mi, że są one przerażające. Może tak, może nie.
< Blood? >
Od Villag C.D North
- Villag... - Podałam mu łapę.
- Czy zrobisz mi taka przyjemność i pójdziesz się ze mną przejść? - Spojrzał na mnie kontem oka. Obróciłam głowę w bok i odpowiedziałam.
- Nie...
- A to dlaczego? - Teraz się zbyt blisko przybliżył, ugryzłam go w łapę i gwałtownie się oddaliłam.
- Cenie sobie swoją przestrzeń osobistą. - Odparłam, i z obojętnością poszłam do swojej nory.
( North?)
- Czy zrobisz mi taka przyjemność i pójdziesz się ze mną przejść? - Spojrzał na mnie kontem oka. Obróciłam głowę w bok i odpowiedziałam.
- Nie...
- A to dlaczego? - Teraz się zbyt blisko przybliżył, ugryzłam go w łapę i gwałtownie się oddaliłam.
- Cenie sobie swoją przestrzeń osobistą. - Odparłam, i z obojętnością poszłam do swojej nory.
( North?)
Powitajmy Blood'a!
Imię: Blood
|| imię: WolfBlood
Wiek: Nie zdradza
Pleć: Basior
Żywioł: Jest Wilkiem Richistu
Moce: -
Bóstwa: Enyo, Mojry, Nemezis, Tanatos, Ares, Hades, Zeus;
Hierarchia: Wojownik
Historia: Wychowywał się samotnie. Krąży po świecie i szuka czegoś o co będzie mógł walczyć. Podróżuje od wieków.
Charakter: Stosunkowo mało pokazuje swoje uczucia. Charakteryzuje się zimnym, ale skutecznym kalkulowaniem sytuacji w walce. Jest cichy, tajemniczy i chłodny. Posiada mroczną osobowość nie okazuje uczuć zewnętrznych. Wszystkie swoje uczucia i emocje tłumi w głębi serca, nie pozwalając aby były widziane na jego twarzy, czy w zachowaniu. Wyjątkami są momenty, kiedy spogląda zamyślony w niebo. Arogancki, ale również bardzo inteligentny i niezwykle bystry, bardzo ambitny wilk, zdecydował się żyć zemstą, lata mijały a Blood stawał się coraz mocniejszy chwytając się to coraz potężniejszych narzędzi powolne schodzenie w coraz gorsze emocje, żądzą zemsty, a zakazane techniki a nawet Odwet na ukochanej watasze rodzinie i dziewczynie ... Cieszył się wielką popularnością pośród dziewczyn, wszystkie za nim szaleją, lubi gdy go podrywają .. czasem odpowiada na podryw .. niestety nie ma zamiaru się ustatkować. Jedyne co jeśli wpadnie i będzie miał szczenięta z jakąś ma dwie opcje zabić lub wychować .. może wtedy coś się w nim zmieni ..
Rodzina: Nie ma
Zauroczenie: Nie kto by go chciał...
Ex: -
Szczenięta: Brak
Głos:
Upomnienia: 0
piątek, 19 grudnia 2014
I Basior...
Imię: Dante, dla przyjaciół Dan
|| imię: Travis
Wiek: 3 lata || 18.12
Płeć: Basior
Żywioł: Ogień i noc
Moce:
* przetapianie żelaza, lodu itp.
* udostępnianie swoich myśli (potrafi zmusić osoby do usłyszenia jego myśli)
* Zamiana w demona (czyli szybsze poruszanie się i więcej możliwości, często jest to niekontrolowane)
* Ogniki chroniące go przed obrażeniami
* Przebłyski przyszłości
* Kontrolowanie snów innych, czuwanie nad ich bezpieczeństwem
Bóstwa: Hypnos,
Hierarchia: Egzorcysta
Historia: Jego historia nie jest powalająca. Gdy się urodził, ojciec zaklną w nim demona, co jego matce się nie podobało. Tak w ogóle żył w watasze podzielonej na klany, był w klanie północy. Nie cieszył się z tego ani nie smucił, był obojętny. Nie zbyt tolerowany wśród innych. Uważano go za tego ' innego, jedynego w swoim rodzaju ', lecz on się tym nie przejmował. Kierował się powiedzeniami "Rodzimy się by żyć, żyjemy by umierać" i "Żyj każdym dniem, tak jakby miałby być tym ostatnim", nigdy go nie zawiodły. Rodzice byli z niego dumni, ale po pewnym czasie, demon dawał oznaki. Stawał się bardziej agresywny i wulgarny, wtedy przestali go całkiem tolerować. Nie zwracali na niego uwagi, mieli go po prostu gdzieś. Przez to wszystko opuścił rodzinę. Krótko po tym trafił do innej watahy, tam go rozumieli. Samiec Alpha jednak nie chciał go przyjąć, więc wyruszył dalej. Po pary miesiącach natknął się na małą watahę. Jednak to też nie trwało długo, zanim odszedł. W końcu trafił tu.
Charakter: Dante jest ponurym i małomównym wilkiem. Stara się unikać nieprzyjemne sytuacje i sprawy, do których mieszać się nie trzeba. Nie lubi oszukiwać, według niego, życie to jedna wielka walka, jeśli nie wytrwa się jej do końca, nie zazna się spokoju. Nie mówi o śmierci tylko o życiu, nie ma co zbyt dużo opowiadać. Woli miejsca ciche, spokojne i takie, w których nie ma niepotrzebnego zamieszania. Dante jest wilkiem dość specyficznym wilkiem. Często gdy nawiązuje kontakty z innymi nie wie co powiedzieć, czy nie zrazi do siebie tym co powiedział. Dan wszystkie emocje ukrywa w sobie, nie wyjawia sekretów. Nie lubi wspominać jego historii, mówi, że po co ma mówić, skoro nie jest ona wcale ciekawa. Czasami ma przebłyski przyszłości, rzadko komu mówi o tym, woli tego nie wspominać. Zdarzają mu się chwile, w których ma ochotę pobyć całkiem sam, to są zazwyczaj chwile gdy demon się odzywa.
Rodzina: Matka - Sevir, Ojciec - Reigen
Zauroczenie: Stara się nie myśleć o takich sprawach.
Ex: Brak
Szczenięta: Brak
Głos:
Inne zdjęcia:
Upomnienia: 0
Subskrybuj:
Posty (Atom)