piątek, 16 stycznia 2015

Od Villag

     Wieczorem, jak zawsze siedzę w Rivendell. Teraz też tak było. Wpatrywałam się w gwieździste niebo, myślałam o życiu, ale i tak w większości o śmierci, jestem z nią tak związana, że nigdy bym nie zapomniała, co się stało rok temu... Dużo krwi, trupów, i ja na środku cała w krwi ofiar. Ale mniejsza z tym, i tak do chwili zasnęłam, zawsze gdy myślę szybciej zasypiam.
Po nocy spędzonej na trawie, nic innego jak poszłam się przejść, nie będę cały czas siedziała w miejscu jak głaz. W sumie to mi dobrze zrobi siedzenie w miejscu, spanie i jedzenie, tak w kółko. Ale ja nie należę do tych leniwych.
Tak idąc przypomniałam sobie o zleceniu, które dostałam od Sihir, Vivienne wysłała na północ, a mnie zaś na południe, trudno trzeba iść. Zawróciłam do Rivendell po parę zakąsek, które ostatnio tam schowałam. Po drodze usłyszałam szmer dobiegający z jakieś 20 m ode mnie, a dokładniej słyszałam je za sobą, szybko odwróciłam się do tyłu, stała za mną biała wilczyca, oddaliłam się szybko o parę kroków i spytałam:
 - Kim jesteś?
 - Shelin... - odparła niepewnie - a ty?
 - Villag, ale nie mam teraz czasu na pogawędki, no chyba, że chcesz się ze mną wybrać na południe...


<Shelin? Przyjmiesz propozycję?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz